Równowaga to mit

Równowaga to mit.

Równowaga to mit, jeśli myślimy o niej jako o czymś danym raz na zawsze.

Równowaga to mit, jeśli myślimy, że w życiu można mieć wszystko i wszystkiego po równo.

Równowaga to mit, jeśli traktujemy ją jako cel ostateczny.

Równowaga to mit, jeśli myślimy o niej w perspektywie krótkookresowej.

Równowaga to mit i po raz kolejny dotarło to do mnie w ostatnich miesiącach.

Im bardziej szukam równowagi, tym bardziej widzę, że jej nie ma, a przynajmniej nie jest stanem permanentnym.

Po co więc do niej dążyć i o nią dbać? Choćby po to, by złapać inną perspektywę, kiedy już zbyt mocno oddalam się od tzw. złotego środka.

 

Równowaga to czasownik

Gary  Keller autor książki „Jedna rzecz” proponuje, by myśleć o równowadze nie jako o rzeczowniku, ale czasowniku. Przemawia to do mnie, zwłaszcza że odnoszę wrażenie, iż naszym życiem rządzi chaos, o czym pisałam tutaj. Tymczasem, aby lepiej radzić sobie z chaosem, warto umiejętnie balansować, równoważyć różne aspekty życia, pilnując jednych spraw bardziej. Natomiast odpuszczając w pozostałych.

Znowu przywołam metaforę linoskoczka, który chodząc po linie, balansuje ciężarem ciała, by się na niej utrzymać. A więc rzadko stoi bezczynnie. Raczej ciągle pracuje mięśniami. Ta metafora pokazuje także to, by patrzeć na życiową równowagę w dłuższej perspektywie. Lina jest dość długa i liczą się wszystkie kolejne kroki, jakie linoskoczek wykonuje na całej jej rozciągłości.

Dążenie do harmonii to oddalanie się i zbliżanie do wewnętrznego poczucia równowagi. To balansowanie i ciągłe sprawdzanie, czy na pewno zajmuję się priorytetami.

 

Priorytety czy priorytet?

Słowo priorytet pochodzi od łacińskiego słowa prior, czyli pierwszy, najważniejszy. Dziś natomiast zmagamy się z wieloma priorytetami. Oczywiście sama jestem zwolenniczką tego, by nie przechylać wagi tylko na jedną szalę, nie stawiać wszystkiego na jedną kartę. Zdecydowania wolę umiar i dbanie o różne aspekty naszego życia. Choćby po to, że jeśli jeden z filarów się załamie, inne pomogą mi utrzymać się w ryzach. A z kolei jeden zaniedbany obszar siłą rzeczy odbija się na pozostałych, o czym możesz przeczytać w poście o zarządzaniu energią.

Niektórzy sceptycy sensowności dążenia do równowagi doradzają, by zastąpić to określenie ustalaniem priorytetów, zwłaszcza że równowaga brzmi zbyt mgliście, a priorytety są konkretne.

Niemniej jednak warto zadać sobie pytanie, czy nie za dużo tych „priorytetów” w naszym życiu?

 

Równowaga to mit

Równowaga to mit, ponieważ oczywistością jest, że jeśli do czegoś dążysz, masz przed sobą cel albo zmagasz się z kryzysem, to siłą rzeczy żyjesz w nierównowadze. Tym bardziej żyjąc po swojemu, realizując swoje cele, czy jak kto woli pasje, rozwiązując problemy, skupiasz się mocniej na działaniach związanych z jedną dziedziną kosztem innych.

„ Zaangażowanie się w coś to mniejsza ilość czasu na coś innego”.

Gary Keller

Nierealne jest angażować się we wszystko z jednakową intensywnością. Nie na tym zresztą równowaga polega. Spójrz na kamienie zen, które mają symbolizować równowagę. One też nie są identyczne. Często te mniejsze dają podporę większym i to one być może są najważniejsze w tej konstrukcji. Chcąc robić wszystko z jednakowym zaangażowaniem, poświęcając wszystkiemu tyle samo energii i czasu sprawiasz, że niewiele spraw załatwiasz jak należy. A przecież nie chodzi o to, by ciągle mieć poczucie braku zadowolenia z jakości tego, co robię. Przy czym nie chodzi też o to, by przegiąć w drugą stronę i zapędzić się z perfekcjonistycznym podejściem.

Sztuką jest dostrzec, czemu poświęcić czas i jak długo, by ostatecznie nie zabrakło go na inne rzeczy.

 

Odpuszczanie bez wyrzutów sumienia

Mnie pomaga pogodzenie się z myślą, że równowaga to mit. Pomogło mi to także w ostatnim czasie, kiedy jednocześnie kilka ważnych spraw dopomina się o uwagę, czas i energię. Narodziny dziecka, przeprowadzka i tym samym wywrócenie do góry nogami świata drugiego dziecka, które zmaga się z wielkim kryzysem rozwojowym zwanym potocznie buntem.

Dla mnie brak równowagi to brak czasu na rzeczy najważniejsze. Aby tego uniknąć, godzę się z tym, że nie da się zajmować wszystkim, nie da się zrealizować wszystkich planów. Godzę się, że niektórych rzeczy robić nie mogę i robić nie będę jeszcze jakiś czas albo już nigdy, choć jest dobrze widziane, by je robić 🙂 . Godzę się na tymczasowe oddalenie się od poczucia harmonii, ale nie tak długie, żeby nie móc wrócić do spraw chwilowo zawieszonych.

Dostałam okazję, by praktykować odpuszczenie bez wyrzutów sumienia. Jakie znaczenie ma brudna podłoga w obliczu łez rozpaczy nad rozlanym mlekiem dwulatki. Jakie znaczenie ma wpis na blogu, kiedy miesięczniak chce spać, ale tylko na mamie.

Tak, teraz skupiam się na tym, co w danym momencie najważniejsze, choć niestety nie najłatwiejsze. Robię to po to, by w przyszłości przywrócić zdrowy balans w życiu całej rodziny. Lina jest wciąż przede mną. Być może chwilę na niej postoję, bo może za chwilę będę musiała biec, by się na niej utrzymać 🙂 .

Miłego dnia

Gracjana