Pokochaj rutynę, zamiast szukać motywacji

pokochaj rutynę

Niedawno koleżanka opowiadała mi o tym, jak straciła impet do prowadzenia firmy. Każdemu z nas zdarzają się takie chwile, kiedy tracimy siłę rozpędu. Co jej mogłam doradzić?: Pokochaj rutynę!

Czy i Ciebie to dotyczy? Czy rezygnujesz ze swoich planów, bo nie możesz się zmobilizować? Albo nie zaczynasz działać, mówiąc, że brakuje Ci motywacji?

Często zamiast wziąć się do pracy, wprowadzać zmiany, uczyć się nowych rzeczy poszukujemy kolejnych technik motywacyjnych, po to, by czuć ten rodzaj pobudzenia, który daje nam kopa do działania.

Naszą energię i czas poświęcamy (żeby nie powiedzieć marnujemy) na techniki, które dają krótkotrwały efekt bycia na fali, zamiast na systematyczną pracę nad realizacją celów, jakie sobie stawiamy albo zadań, jakie przed sobą mamy.

Pokochaj rutynę

Mieć motywację brzmi szumnie. Motywacja kojarzy się z inspiracją, impulsem, chęcią do działania, uczuciem „flow”. Tymczasem motywacja to taki stan emocjonalny, który miewa różne nasilenie i czekanie na to, kiedy się pojawi, czy urośnie, może być zgubne, jeśli chodzi o Twoją efektywność, czy poczucie sprawstwa.

Rutyna z kolei kojarzy się z monotonią i nudą. Z czymś od czego trzeba uciekać w życiu pełnym spontaniczności i kreatywności.

Dlaczego zachęcam: pokochaj rutynę, zamiast czekać na motywację? Między innymi dlatego, że podobno motywacja zastaje nas przy pracy 🙂 .

Rutyna to nie to samo co monotonia

Chodź słowa te wydają się być synonimami, to jednak nie są tym samym. Wielu z nas chciałoby mieć ekscytujące życie, obfitujące w spektakularne wydarzenia, pełne spontanicznych zrywów i spotkań z nietuzinkowymi ludźmi. Ja nie chcę, ja wolę „normalność”, powszechność, zwyczajność wręcz prozaiczność. Może dlatego rutyna nie jest dla mnie nudna. Zwłaszcza że nawet jeśli działam rutynowo nie znaczy to, że mój każdy dzień jest podobny do drugiego. Rozwiązaniem dla tych, którzy zdecydowanie wolą, by ich dni się od siebie różniły, jest takie zaplanowanie tygodnia, czy miesiąca, by uniknąć owej monotonii i przeplatać zajęcia przyjemne z mniej przyjemnymi.

Rutyna to nawyk, przyzwyczajenie, automatyzm

Rutyna i planowanie idą ze sobą w parze. Rutyna pomaga w wyrabianiu dobrych nawyków, które stają się naszymi przyzwyczajeniami. Dzięki temu wiele z czynności wykonujemy automatycznie, jak mycie rąk.

Sama nie zawsze mam ochotę i…motywację, by zająć się np. pisaniem kolejnego wpisu na bloga. Do tego dochodzi wiele codziennych obowiązków. Dlatego mam zaplanowane codziennie trzy najważniejsze rzeczy do zrobienia i gdy przychodzi na nie czas, to nie zastanawiam się od czego tu zacząć, co by tu dzisiaj zrobić. Nie tracę czasu, tylko od razu przechodzę do zadania, które sobie wyznaczyłam. Czasami, gdy naprawdę nie mam ochoty czegoś robić, nie mogę się do czegoś zebrać w sobie, wykorzystuję technikę 10 minut. Czyli ustalam sobie czas, że daną sprawą będę się zajmować dosłownie 10 minut, dzięki temu zawsze coś „popycham do przodu”.

Jest to również o tyle pomocne, że w życiu potrzebna jest spora doza elastyczności, bo ono pisze swoje scenariusze i nie ma się co frustrować i robić sobie presji, a te 10 minut sprawia, że zawsze coś w danym temacie się zadziało. Jasne, że wolałabym zająć się czymś od a do z, ale tej elastyczności i korzystania z każdych 10 minut nauczyło mnie moje niesypiające w dzień dziecko.

Rutyna jak witamina buduje odporność przed poczuciem bezradności

Rutyna jako wypracowywanie nawyków przypomina przyjmowanie suplementów. Nie wiem jak u Ciebie z suplementacją ( może jej nie potrzebujesz). Zakładam, że choć raz w życiu postanowiłaś np. przyjmować regularnie witaminę D. Udało Ci się to? Czy zażywałaś ją codziennie, czy wówczas gdy Ci się przypomniało. Co Ci pomogło w regularności? U mnie weszło to w nawyk, bo po prostu witaminy lądują na talerzu wraz ze śniadaniem, które jem codziennie. I nawet jeśli jest jakieś odstępstwo od tej reguły (jadę na czczo na badania) i w danym dniu nie przyjmę witamin, to nie ma to aż takiego wpływu na całokształt. Tak samo w przypadku wprowadzania w życie nowych nawyków. Wydaje mi się też, że ważne przy tym jest stosowanie metody małych kroczków. Rzucanie się na głęboką wodę zamiast zmian, o jakie nam chodzi, może przynieść rozczarowanie i frustrację, spadek tej słynnej motywacji. Tymczasem dzięki małym krokom budujemy właśnie to poczucie skuteczności, bo widzimy małe, ale jednak efekty. Małe, ale współmierne do wysiłku, dzięki czemu mamy ochotę działać dalej. I nawet jeśli robimy odstępstwa, jak w przypadku przyjmowania witamin, to nie ma to aż takiego znaczenia. Bo jeśli wcześniej nie zażywałaś witamin, a teraz robisz to co drugi dzień, to i tak zrobiłaś postęp.

Rutyna to siostra samodyscypliny.

Ani rutyna, ani samodyscyplina nie przychodzi ot tak. Jedno i drugie trzeba wyćwiczyć. Jeśli dotąd brakowało Ci samodyscypliny, to złudzeniem jest myśleć, że nagle będziesz ją miała. Nasuwa mi się analogia do ćwiczeń fizycznych. Załóżmy, że postanowiłaś biegać. Chyba oczywiste jest, że nie przebiegniesz od razu maratonu. Ba! Jeśli dotąd nie trenowałaś, to pierwsze 200 metrów może być wysiłkiem. Dlatego tak pomocna jest technika stopniowego przechodzenia od spaceru do biegu. Podobnie jest z samodyscypliną i rutyną. Na początku będzie sporo odstępstw, ale też poczucie dyskomfortu, pytań czy to dla mnie i po co ja to robię? No właśnie i to jedno z kluczowych pytań. Jeśli będziesz wiedziała, po co to robisz, to łatwiej będzie Ci zachować samodyscyplinę, a i o motywację nie będziesz musiała się martwić 🙂 .

Rutyna nadaje impet działaniu.

Dzięki niej nie odwlekasz wykonania zadania, tylko je po prostu wykonujesz. Zauważ też, że często im krótszy masz czas na wykonanie zadania, tym szybciej Ci idzie. Jeśli wiesz, że w danym dniu będziesz miała dwie godziny na wykonanie czegoś, to zajmie Ci to dwie godziny, jeśli cztery, to spędzisz na zadaniu cały ten czas. Mówi o tym prawo Parkinsona.

„Praca rozszerza się tak, aby wypełnić czas dostępny na jej ukończenie.”

Cyril Northcote Parkinson

Gdy skracasz czas przeznaczony na zadania to jest szansa, że odłożysz na bok perfekcjonizm. Rutyna, czyli plan dnia pomaga mi, bo nie zastanawiam się, co mam robić, tylko przechodzę do działania.

Rutyna pomaga organizacji i dobra organizacja pomaga rutynie

Jeśli planujesz zadania, to wiesz też wcześniej, co Ci będzie potrzebne. Jeśli to materiały, czy dokumenty, to możesz je uprzednio przygotować. Jeśli to obiad, to wcześniej sprawdzisz, czy masz odpowiednie składniki w domu, czy w planie musisz uwzględnić zakupy. Jeśli musisz się odrywać od pracy, szukać niezbędnych materiałów, zastanawiać się, co teraz robić, to nic dziwnego, że tracisz impet i zapał.

Rutyna to biegłość praktyka fachowość także kompetencja

Nie bez powodu o profesjonalistach mówi się, że to rutyniarze.

Nie szukaj motywacji

Pomyśl, ile rzeczy robisz, mimo że Ci się nie chce .

Wstawanie  codziennie rano, a zwłaszcza w  poniedziałkowy poranek. Wstawianie prania, czy naczyń do zmywarki. Rozliczanie PIT, załatwianie innych urzędowych spraw.

Nie chce Ci się, a jednak je robisz i nie czekasz aż spłynie na Ciebie motywacja.

Podobnie możesz działać w innych obszarach. Spróbować wrzucić je w plan dnia, zautomatyzować, wyrobić sobie nawyk, jak mycie rąk przed jedzeniem.

Oczywiście możemy też zastanowić się nad konsekwencjami nie podjęcia pewnych zobowiązań np. wobec urzędu skarbowego. Ale to już osobny temat odnośnie motywacji zewnętrznej i wewnętrznej. I o tej drugiej z pewnością jeszcze na piszę w kontekście dbania o życiową równowagę. A to dlatego, że motywacja towarzyszy Ci, jeśli wiesz, po co się za coś zabierasz i jak to się ma do tego, czego chcesz w życiu.

 

Kiedy to nie zadziała?

Jedna mała uwaga. Ten tekst powstał zanim zostałam po raz drugi mamą. Czy coś w nim zmieniłam? NIE! Bo nadal uważam, że rutyna jest pomocna w realizacji celów, dzięki niej jesteśmy bardziej efektywni. Jednak są momenty, kiedy po prostu pewne cele należy odłożyć na bok, bo pojawiają się inne priorytety. Kiedy zbyt wiele spraw nie zależy od nas, niewiele jesteśmy w stanie przewidzieć, wówczas siłowanie się na ustalanie sztywnej rutyny może być tylko frustrujące. Z pewnością takim momentem jest zwłaszcza początek macierzyństwa. I choć specjaliści grzmią, że dzieciom też należy ustalić rutynę, to ma być ich rutyna, nie nasza. Moje dzieci, a zwłaszcza jedno z nich tzw. HNB pokazały mi, że mają w nosie moją rutynę. Dodam, że jeśli mało śpisz, to trudno znaleźć, siłę, motywację, chęci do czegokolwiek poza szukaniem możliwości przespania się i przetrwania do końca dnia. Wtedy naprawdę warto sobie odpuścić…o czym będzie w drugiej części…

 

A tymczasem, czy Ty wciąż czekasz na motywację, czy działasz rutynowo?

Miłego dnia

Gracjana

 

PS. Jeśli potrzebujesz podyskutować na temat równowagi w Twoim życiu zapraszam do grupy Work Life Balance w praktyce na Facebooku