Albo wygram, albo zdechnę

„Albo wygram, albo zdechnę.”

Kto to powiedział?

Jeśli cytat nie jest Ci znany, to zostań do końca, aby się dowiedzieć.

Też kiedyś przyświecało mi takie motto.

Oczywiście ja się nie ścigam, jak autorka tych słów. Choć można powiedzieć, że ścigałam się ze sobą, ze swoimi słabościami. Równie dobrze zdanie to mogłoby brzmieć:  „zajadę się, ale nie dam się”. Czyli nikt mi nie zarzuci …i wpisz co tu pasuje… :

  • że jestem leniwa
  • że nie robię tego,  co do mnie należy
  • że źle wykonuję swoją pracę
  • że się nie nadaję
  • że nie jestem wystarczająco dobra etc.

 

U mnie ten zawrotny tryb życia przyczynił  się choćby do alergii pokarmowych i utraty work life balance, o czym możesz przeczytać tutaj.

Musiało upłynąć sporo czasu, by zrozumieć, że nie zawsze muszę wygrywać, że nie zawsze muszę dawać z siebie 100%. Tak, jak nie zawsze muszę mieć rację. Dzięki terapii i przebywaniu z dziećmi nauczyłam się słuchać swojego ciała i wiem, że to nie wstyd być czasem słabą. Natomiast pozwolić sobie odpocząć i nic nie robić, to nie jest marnowanie czasu, czy lenistwo tylko ładowanie akumulatorów, czyli zarządzanie swoją energią.

 

„Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni.”

To jeszcze jedno zdanie, które powtarzane jako życiowa prawda, wywołuje u mnie ciarki na placach.

Sama mam na koncie przeżycia, które z pewnością mnie nie wzmocniły. Ale na pewno mnie zmieniły. Czy na lepsze? Trudno powiedzieć. Zależy kto ocenia. Jeśli ten, dla którego liczy się 100% efekt, wymagający pracy ponad siły i wbrew sobie, który będzie zachęcał, „by wyjść ze strefy komfortu”, to ocena nie będzie mi przychylna. Dla mnie zmiana jest o tyle lepsza, że pozwoliła mi się uporać z natrętnymi myślami. Pilnować tego, co dla mnie ważne, akceptować swoje słabości, niekoniecznie się z nimi ścigać (co wcale nie oznacza bierności) i żyć wolniej, jakkolwiek banalnie to brzmi. Zrozumiałam, że by „wyjść ze strefy komfortu”, muszę najpierw w niej być!

 

Życie rzadko bywa zero jedynkowe. Można wygrywać i nie zdychać. Można odpuścić wygrywanie, by nie zdychać. I myślę, że autorce tych słów przyszło zapłacić wysoką cenę.

Nie wiem, jak się ma Justyna Kowalczyk, ale życzę jej, żeby nie musiała już wygrywać.

Miłego dnia

Gracjana

 

PS. Jeśli potrzebujesz podyskutować na temat równowagi w Twoim życiu zapraszam do grupy Work Life Balance w praktyce na Facebooku