Jak Michael Jordan uświadomił mi, dlaczego nie mam pasji

dlaczego nie mam pasji

Jako nastolatka zamiast plakatów ówczesnych boysbandów powiesiłam na ścianie w moim pokoju plakaty składu Dream Team z 1992 r. Dlatego kiedy Netflix udostępnił serial dokumentalny „Last Dance” musiałam  go zobaczyć, odkładając zaległości filmowe na inny czas. W serialu pokazano drogę do zwycięstw legendarnej drużyny NBA  – Chicago Bulls w latach 90 – tych. A wszystko to pod wodzą Michaela Jordana – koszykarza wszech czasów. Zawodnika, który stał się marką, symbolem i idolem na całym świecie.

Często bywa tak, gdy po latach odkrywasz kulisy sławy swojego idola, wówczas jego blask odrobinę blednie.

Czy mój podziw dla Michaela Jordana przygasł. Nie. Myślę, że tylko dzięki temu, jaki był osiągnął tak wiele.

Nie ten czas i miejsce, by analizować skąd u niego taka zawzięta chęć do rywalizacji, udowadniania, że jest najlepszy.  Natomiast w serialu nie wprost, a bardziej między słowami pokazano, jaką cenę płacił za to, że kompletnie oddał się swojej pasji.

 

Czym jest pasja

Zanim wyjaśnię, dlaczego nie mam pasji, warto by naświetlić, co się kryje pod tym pojęciem.

Pasja według definicji to namiętność, wielkie zamiłowanie do czegoś, ale też silny gniew (szewska pasja). Samo słowo pochodzi od łacińskiego „passio” czyli cierpienie, męka.

Dziś pewnie częściej używamy tego terminu dla określenia radości, siły i energii życiowej. Choć pewnie brak możliwości realizowania swojej pasji może być źródłem cierpienia. Podobnie jak to, że pasja wymaga licznych wyrzeczeń, też może do cierpienia doprowadzić.

Dla mnie pasja to całkowite poświęcenie i oddanie jednej sprawie. Pasja to praca, to działanie i podejmowanie wysiłku mimo spadku motywacji i trudności. To takie zaangażowanie, gdzie czas przestaje się liczyć. Nie ma znaczenia też opinia innych. Według mnie można z pasją chodzić z kijkami, ale chodzenie z kijkami nie jest pasją.  Innymi słowy, czym innym według mnie jest pasja, czym innym hobby, czy też przedmiot pasji.

Dla potrzeb argumentacji skupię się na ogólnej perspektywie i potocznym znaczeniu pasji.

 

Dlaczego nie mam pasji?

Zaryzykuję stwierdzenie, że wszystko co robię, robię po to, by znaleźć w życiu pewien balans. Pasja jest z gruntu zaprzeczeniem równowagi. A zwłaszcza pasja rozumiana jako wyszukane, wymagające i absorbujące hobby. Zaburza równowagę, bo wymaga ponadprzeciętnych nakładów energii, emocji, uwagi, czasu, czy finansów.

Nie mam pasji, bo oddanie się jej wymaga poświęceń i wyrzeczeń. Jeśli nawet ceną nie jest skrajne zaniedbanie na przykład relacji, to częściej wiąże się z wysiłkiem organizacyjnym. Rezygnacją na przykład z wakacji, snu, czy po prostu odpoczynku.

Nie mam pasji, bo oddanie się jej wymaga dobrej kondycji (psychofizycznej), regularności, odpowiedniej ilości snu. Mając małe dzieci, muszę mieć czas dla siebie na regenerację, ale niekoniecznie muszę szukać na siłę interesujących zajęć, gdy jedyną moją potrzebą jest sen 🙂 . Nikt mnie nie zmusi do nadmiernej eksploatacji w imię sloganu, że „trzeba mieć jakąś pasję”, kiedy wyzwaniem jest przeczytanie rozdziału książki.

Nie mam pasji, bo oddając się jej zaniedbuję inne sprawy. Szala wartości  przechyla się w jedną stronę, tym samym zaburzając balans.

Nie mam pasji, bo oddając się jej, choć na krótką metę czuję, że żyję, to w dłuższej perspektywie zaczynam odczuwać zmęczenie, irytację, różne psychosomatyczne dolegliwości, innymi słowy eksploatuję zasoby. Tak samo jak wtedy, gdy chcę doczytać rozdział do końca, choć rozum podpowiada, że czas na sen 🙂 .

Nie mam pasji, bo nie muszę niczego nikomu udowadniać, także sobie.

Nie mam pasji, bo wiąże się ona z perfekcjonizmem. A jak ten zaburza równowagę możesz przeczytać tu.

Nie mam pasji, czy raczej nie szukam ekscytujących zajęć na siłę, bo wówczas nie dostrzegam tego, co na co dzień przynosi mi satysfakcję i zadowolenie, sprawia przyjemność, radość, daje relaks, spokój, przypływ energii.

 

Gdy słucham lub czytam o tym, jak ktoś realizuje swoją pasję, to jednocześnie się zastanawiam, ile się za tym kryje poświęcenia, o którym już tak łatwo się nie wspomina.

Takim skrajnym przykładem oddania się pasji są himalaiści. Za swoją pasję, są gotowi oddać życie.

 

Praca nie jest moją pasją, choć pracuję z pasją

To, że nie mam pasji nie oznacza, że nie robię niczego z pasją. Wręcz przeciwnie potrafię zaangażować się bardzo mocno i właśnie mając tego świadomość pilnuję, by nie popaść w tę skrajność. Jako nastolatka zarywałam noce, by oglądać mecze z udziałem Michaela Jordana. Dziś zdecydowanie wolę się wyspać 🙂 . To, że nie mam pasji nie znaczy również, że nie robię tego, co sprawia mi przyjemność.

Wracając do przykładu z chodzenia z kijkami. Wyjście z domu, spacer może być przyjemnością, sposobem na relaks, zachowanie dobrej kondycji i rzeczywiście można to robić z dużym zaangażowaniem, ale niekoniecznie trzeba wszystko podporządkować tylko tej czynności. A już na pewno niekoniecznie muszę zostać instruktorem nordic walkingu 🙂 . Choć wiele z nasz czuje presję, by za radą Konfucjusza znaleźć pracę, którą kocha, by nie przepracować ani jednego dnia w życiu. Tylko, czy na pewno o to chodzi???

 

Czy warto mieć pasję?

Oczywiście, że warto. Mówi o tym szereg badań.

Pasja daje poczucie flow, bycia tu i teraz, spełnienia, samorealizacji, jedności z innymi. Uczy cierpliwości, odporności na zmęczenie i stres. Ćwiczy determinację w pokonywaniu trudności, konsekwencję w dążeniu do celu itd.

Ponadto odnoszę wrażenie, że Michel Jordan bez swojej pasji i bez tego bezgranicznego oddania i determinacji byłby przeciętnym zawodnikiem.

Choć ja zdecydowanie od pasji wolę zaangażowanie i rutynę  to nie znaczy, że nie podziwiam pasjonatów, wręcz przeciwnie. Michael Jordan jest tego najlepszym przykładem, przez lata był moim idolem :). Ponadto z pewnością chętniej pochodzę z kijkami z instruktorem pasjonatą niż z takim, który został nim przez przypadek.

Chciałam tylko pokazać, że nie każdy musi mieć pasję. Nie każdy potrzebuje tego napędu, żeby poczuć spełnienie, poczuć, że żyje, czy wreszcie, że jest…coś wart. Zresztą dla każdego pasja będzie czymś innym.

Mam wrażenie, że znaczenie pasji bywa wypaczane i nadużywane. I choć przedmiotem pasji często są działania, które przychodzą nam z łatwością, to jednak zorganizowanie życia tak, by mieć w nim czas na realizowanie pasji wiąże się z wysiłkiem i pogodzeniem się z brakiem równowagi.

Tobie z kolei pasja może dodawać skrzydeł i poczucie spełnienia, bo może nie potrzebujesz równowagiI pewnie to dzięki Tobie i innym pasjonatom możemy mieć idoli, być świadkami pobijania kolejnych rekordów, przekraczania granic ludzkich możliwości, korzystać z wynalazków.

Więc jeśli masz pasję, a jeszcze na dodatek zamieniłaś ją na zawód, to gratuluję. Jeśli jednak nie, to nie rób sobie wyrzutów, bo może wcale nie jest Ci potrzebna, by być zadowoloną ze swojego życia oraz by z zaangażowaniem oddawać się pracy czy innym aktywnościom poza nią.

Jeśli uważasz, że spłyciłam temat pasji, to pewnie masz rację. Dlatego już teraz zapraszam Cię do czytania o tym, dlaczego uważam, że pomysł, by przekuć swoja pasję w pracę nie jest do końca dobrym planem. To już niebawem

Miłego dnia

Gracjana

PS. Jeśli potrzebujesz podyskutować na temat równowagi w Twoim życiu zapraszam do grupy Work Life Balance w praktyce na Facebooku