Praca nie musi być pasją, być żyć z pasją

Najwyraźniej kwestia pasji tak mocno mnie pasjonuje, że powstaje już trzeci tekst na ten temat.
Wspominałam  już o tym, dlaczego nie mam pasji dlaczego nie zawsze warto łączyć pasję z pracą.

Do kolejnej refleksji na ten temat zachęciły mnie rozmowy z kandydatami do pracy, którzy opowiadali mi o tym, jak zapobiegają wypaleniu po kilkunastu latach pracy w jednej firmie przy stosunkowo powtarzalnych czynnościach. No i mocno dała mi do myślenia sytuacja, w której moja koleżanka z zespołu rekrutacji otrzymała kwiaty od osoby, którą zatrudniła z podziękowaniem za to, że zmieniła jej życie 🙂 .

Dziś o tym, że praca nie musi być pasją. Wystarczy swoją pracę lubić. Nie trzeba jej kochać. Za to pasje spokojnie można realizować poza nią.

 

Co dla Ciebie znaczy sukces?

Powracam do tezy Steva’a Jobsa, który powiedział, że warunkiem sukcesu jest robić to, co kochasz. Pytanie, co jest Twoim wyznacznikiem sukcesu?
Może wcale nie zależy Ci, by być znanym, zapracowanym, pochłoniętym całkowicie tym, co robisz zawodowo człowiekiem.
Może ważne dla Ciebie jest, by wieść przyjemne, zrównoważone  życie. A by takie mieć trzeba robić więcej przyjemnych, sensownych i celowych rzeczy. Ale niekoniecznie w pracy 🙂 .

Jeśli utożsamiasz sukces z poczuciem szczęścia, to zachęcam do lektury posta na ten temat. Przytaczam tam wyniki licznych badań, które wskazują, że dla poczucia szczęścia ważne jest, by robić rzeczy przyjemne, ale też takie, które mają głębszy sens.

 

Pracuj z poczuciem sensu

Jak wielu ludzi może pochwalić się tym, że łączy pasję z pracą? Jak wielu ludzi może powiedzieć, że ich praca jest jednocześnie przyjemna i celowa?

No właśnie…

Przeciętny Kowalski ( Paweł K., jeśli to czytasz, to wybacz…) idzie po prostu do roboty i jedyny cel, jaki mu przyświeca, to zarobić na utrzymanie…(choć oczywiście mogę się mylić 🙂 ) .

Bowiem ten przeciętny Kowalski nawet przyziemnym zajęciom jest w stanie nadać ważny cel.
Jakkolwiek naiwnie to brzmi,  to warto wypróbować zmianę perspektywy.
Tym bardziej jeśli masz pasję, czy hobby, które możesz realizować na innych polach.

Pani w okienku w urzędzie nie musi kochać swojej pracy, żeby wykonywać ją z zaangażowaniem. Natomiast głębszy cel, jaki może jej nadać, to bycie pomocnym dla „petenta” zagubionego w gąszczu przepisów. Albo nie musi kochać swojej pracy, ale docenić, że dzięki niej punktualnie o 15.30 wychodzi po to, by zająć się swoim hobby albo po prostu spędzić czas tak, jak lubi.

Podobnie pan pakujący książki do wysyłki może dostrzec cel w tym, że pakuje książki dla kogoś, kto długo odkładał na nie pieniądze. Albo dla kogoś, kto wręczy je komuś w prezencie, albo nauczy się z nich jak być lepszym rodzicem albo szefem.

Popłynęłam?

Być może. Ale to od nas zależy, czy będziemy chodzić do pracy za karę, czy jednak spojrzymy na nią, jak zajęcie, które może być częścią większej sensownej całości. I od nas zależy, na ile się w nie zaangażujemy, czyli czy będziemy pracować z pasją 🙂 .

Pracując z pasją, widzisz szerszy cel i sens, pokonujesz trudności. Czujesz, że pomagasz albo że jesteś częścią czegoś większego. Czujesz, że to co robisz, służy innym.

 

Praca nie musi być pasją – żyj z poczuciem sensu

Jeśli jednak nie jesteś w stanie dostrzec tej szerszej perspektywy w swojej pracy, to nic złego, jeśli po prostu potraktujesz ją jako źródło dochodu.

Twoja praca nie musi być pasją. Może być drogą spełnienia Twoich ambicji, a może być po prostu sposobem na  zapewnienie spokoju i bezpieczeństwa sobie i rodzinie. Może być narzędziem do zdobycia środków na realizację pasji.

Przy okazji omawiania tematyki work life balance, często pojawia się kwestia tego błędnego założenia, że należy oddzielić pracę od życia. Tymczasem praca jest częścią życia i ma sens nawet jeśli jest „tylko” źródłem dochodu.

Poza tym praca to nie tylko ta zawodowa, ta dzięki której zarabiamy na życie. Praca to wolontariat w hospicjum. Praca to działanie na rzecz ochrony klimatu. Praca to zaangażowanie w sprawy osiedla. Nie wspominam już o pracy, jaką jest bycie rodzicem.

Praca nie musi być pasją. Dla zachowania równowagi i zapobieganiu wypaleniu warto robić po pracy bardziej przyjemne rzeczy albo takie, które są użyteczne w szerszej perspektywie 🙂 .

A jak jest u Ciebie?

Pracujesz, czy żyjesz z pasją?

Miłego dnia

Gracjana

Work life integration zamiast work life balance?

Odkąd wróciłam do korporacyjnego kieratu, na nowo muszę nauczyć się dbać o równowagę. To, co sprawdzało się kiedyś, dziś nie ma zastosowania, bo w pracy w tak dynamicznym środowisku trudno np. o rutynę, której jestem zwolenniczką. Teraz jednak kluczowa jest elastyczność.

A Tobie jak idzie balansowanie?

Wiesz, że ważne jest zadbać o różne dziedziny życia. Być może wzięłaś sobie to mocno do serca. Może nawet za mocno i trzymanie sztywnego podziału na to, co zawodowe, a co prywatne kosztuje Cię za wiele: emocjonalnie, czasowo, finansowo… Próbujesz wdrożyć w życie kolejne narzędzia, a one nie działają. Sprawdź, dlaczego?

Być może hołdujesz zasadzie 3×8. Pisałam, że i ona nie działa. A to dlatego, że nie przystaje do wyzwań dzisiejszego świata.

Kiedy próbowano zaradzić wypaleniu zawodowemu, zaczęto mówić o work life balance. Wówczas rzeczywiście rozumiano równowagę jako separację tego, co zawodowe od tego, co prywatne. Ten podział jednak dziś nie ma racji bytu. Nie sprawdza się, kiedy jesteśmy dostępni dla szefa, klienta, męża/żony, dzieci, znajomych 24h na dobę, pracujemy i uczymy się z domu.

 

Work life integration zamiast work life balance

Dlatego dzisiejsi eksperci sugerują zintegrować życie prywatne i zawodowe zamiast je od siebie sztywno i sztucznie oddzielać. A dla rozróżnienia wprowadzają termin work life integration.

Dla mnie osobiście to tylko inna nazwa, gdyż idea work life balance nigdy nie kojarzyła mi się ze sztywnym podziałem. Ponadto zarówno jedno jak i drugie określenie wskazują, że życie i praca to odrębne dziedziny. A przecież praca jest częścią życia.

Więcej na temat tego, jak rozumiem i co dla mnie kryje się pod pojęciem work life balance możesz przeczytać w postach: „Czy na pewno potrzebuję równowagi” oraz „Czym nie jest work life balance”.

Niezależnie od tego, który termin bardziej Ci odpowiada  idealnie byłoby, gdyby po pracy najzwyczajniej się od niej odciąć (nawet jeśli Twoja praca jest jednocześnie pasją) i dać sobie czas na regenerację. Ale…

Oczywiście nie w każdym zawodzie da się opuścić „taśmę”, by obejrzeć przedstawienie w szkole.  Nie wyobrażam też sobie, gdyby lekarz, który przeprowadzał cesarskie cięcie odebrał telefon od żony podczas mojej operacji. Ale może to granice mojej wyobraźni są za wąskie.

Dlatego w idei równowagi życiowej ważne jest indywidualne wypracowanie swoich nawyków dbania o nią oraz efektywnego dla Ciebie integrowania różnych sfer.

O ile prowadzisz swój biznes, to Ty decydujesz, jak zarządzisz czasem. Jednak w realiach zatrudnienia na etacie, by work life integration mogło funkcjonować potrzeba jeszcze zmiany podejścia pracodawców, ale i mentalności samych pracowników.

Już chyba lepszego momentu na zmianę strategii nie będzie. Pandemia pokazała, że to, co do tej pory wydawało się niemożliwe, jak np. praca z domu, do tego z dziećmi, zdalna obsługa klienta, zdalne spotkania,  jest nie tylko realne, ale i może być bardziej efektywne .

 

Co możesz zrobić by dać sobie większa szanse na work life integration?

Po pierwsze choć w niektórych zawodach sztywny podział na czas pracy i po pracy istnieje, to w wielu przypadkach nie przystaje do realiów. To, co jest po Twojej stronie to sprawdzić, czy w ogóle taki sztywny podział jest Ci na rękę?

Czy po to, by złapać dystans, musisz się odciąć? Czy dla Ciebie idealnym rozwiązaniem będzie pozostawienie komputera w biurze, by nie kusiło Cię zaglądanie do niego w domu po godzinach pracy? Czy jednak bardziej komfortowe dla Ciebie jest „żonglowanie czasem” i planowanie zadań zawodowych i domowych w przeciągu całej doby? Czujesz się dobrze z tym, że w ciągu „godzin pracy” możesz załatwić coś prywatnego. A jednocześnie, kiedy masz pilną sprawę zawodową nie narzekasz, że musisz usiąść wieczorem, tylko dla własnego spokoju to po prostu robisz, by zamknąć temat i z poczuciem dobrze wykonanego obowiązku pójść spać?

Po drugie ustal z szefem, aby jasno określał, na kiedy potrzebuje odpowiedzi od Ciebie. Może się okazać, że on pisze do Ciebie po 22, ale nawet przez myśl mu nie przeszło, że Ty będziesz mu natychmiast  odpowiadać. Dla niego to po prostu wygodna pora, a Ty nadinterpetowałaś jego oczekiwania.

Po trzecie jeśli jednak szef liczy, że będziesz odpowiadać natychmiast to można spróbować ustalić realny czas na reakcję. A jeśli to nie pomoże …można  zmienić pracę :).

O roli komunikacji w dbaniu o work life balance na pewno jeszcze napiszę.

 

Work life integration czy work life balance?

Jak już wspomniałam, terminologia ma dla mnie drugorzędne znaczenie. A chodzi dokładnie o to samo.

Work life integration zakłada właśnie takie działanie, które pozwala Ci być efektywną, realizować swoje cele, regenerować się w zgodzie ze sobą. W zgodzie z tym, czego aktualnie, w konkretnej sytuacji potrzebujesz. Bez konieczności wyboru albo praca albo rodzina.

Jednocześnie to zgoda na to, że czasem nie masz wyjścia i szala przeważa się w jedną lub drugą stronę, by dopiero po pewnym czasie, po zażeganiu kryzysu, po zakończonym projekcie przywrócić balans.

Kiedy jesteś np. kadrową i jedyną osobą, która w firmie nalicza wynagrodzenia, to oczywistym jest, że w terminie wypłat nikt Cię nie zastąpi, a szef nie puści Cię na urlop. Od Ciebie będzie zależało zaplanowanie odpoczynku po takim każdorazowym okresie wymagającym cięższej pracy.

Czasami będę potrzebować odcięcia i wyłączę telefon. Innym razem, by być spokojną będę miała telefon włączony przy sobie, by trzymać rękę na pulsie. Jasne jest dla mnie, że jeśli jednego dnia urwałam się z pracy do lekarza, to nic złego w tym, jeśli następnego dnia wieczorem zajrzę do skrzynki i odpowiem na maile. Innymi słowy angażuję swoją energię i czas w to, co aktualnie tego wymaga, starając się równoważyć  wysiłek adekwatnym odpoczynkiem  i uwagą dla innych sfer w innym momencie.

Work life integration pozwala na satysfakcję bez sztucznych podziałów, na lepszą jakość życia.

Integracja różnych sfer życia nie oznacza, że nigdy nie dopadnie Cię poczucie, że czemuś w danym dniu poświęciłaś za mało albo za dużo czasu. Tu chodzi o generalne poczucie satysfakcji. Sama nie jestem w stanie zrelaksować się, czy wyluzować w zabawie z dziećmi, kiedy wiem, że czegoś nie dokończyłam. Zwłaszcza, kiedy wiem, że zajmie mi to chwilę. Wolę tę chwilę dłużej posiedzieć nad pracą, by potem już naprawdę z czystą głową poświęcić czas dzieciom, bo jak mówią eksperci jakość tego czasu ma znaczenie!

 

Pytanie więc, czy Tobie bardziej pasuje sztywny podział na sferę prywatną i zawodową, czy jesteś skłonna balansować płynnie uwagą, energią i uznać, że praca to część życia i pozwolisz jej przenikać w Twój prywatny czas?

Miłego dnia

Gracjana

 

 

 

 

 

Czy warto być jak Steve Jobs? Czyli o tym, czy łączyć pasję z pracą?

Mówi się, że aby nie pracować nigdy więcej, należy robić to, co się kocha.

Pewnie sama znasz przykłady osób, którym udało się łączyć pasję z pracą, dzięki czemu zarabiają, robiąc to, co naprawdę lubią. A to czyni ich szczęśliwszymi, odczuwają mniej stresu – przynajmniej tak deklarują.

Wiążąc pasję z pracą z pewnością łatwiej osiągnąć satysfakcję i spełnienie, bo nie od dziś wiadomo, że nie tylko o pieniądze w pracy chodzi. Z pewnością też łatwiej zmotywować się do czegoś, co lubisz i w czym widzisz sens, niż zmusić się do codziennego wstawania z łóżka i dawania z siebie 100% tam, gdzie Cię nie doceniają i gdzie nie widzisz sensu podejmowanych działań.

 

Rób to, co kochasz, połącz pasję z pracą  –  to mit i presja

„Rób to, co kochasz robić. Znajdź swoją pasję. Jedynym sposobem, aby osiągnąć sukces jest kochać to, co robisz.”

Steve Jobs

Sądzę, że słowom Steve’a Jobsa nadaje się niepotrzebnie aż takiej mocy. I chyba na wyrost łączy się je z pracą. Wszak robić to, co się kocha można gdziekolwiek 🙂 .

Poza tym, czy naprawdę chcesz być jak Steve Jobs? Wielu jego pracowników, czy choćby jego dzieci, zwłaszcza najstarsza córka, mogliby powiedzieć coś więcej na temat tego, czy Jobs był rzeczywiście przykładem do naśladowania.

Tymczasem, owszem to wizjonerzy i pasjonaci zmieniają świat. Ale fakt, że Ty po prostu korzystasz z ich osiągnięć i wcale nie masz ochoty opuszczać strefy komfortu, nie oznacza, że masz się czuć winna.

 

Dlaczego nie zawsze warto łączyć pasję z pracą?

Z góry zaznaczę, że kibicuję wszystkim pasjonatom. A zwłaszcza tym, którzy chcą na swojej pasji zarabiać. Naprawdę potrzeba nam takich ludzi, którzy robią to, co lubią i zarażają swoim entuzjazmem. Ale ponieważ czasem coach otwiera oczy, to chciałam zwrócić uwagę na kilka aspektów, które warto rozważyć zanim podejmie się radykalne kroki. Zatem zanim rzucisz pracę w korporacji, sprawdź, jak ją „wykorzystać”, by łatwiej zamienić swą pasję w zawód.

Zanim zdecydujesz się połączyć pasję z pracą sprawdź, czy wzięłaś pod uwagę to, o czym piszę poniżej:

 

Pieniądze zabijają motywację

Pisząc o pracy z pasją, nie sposób nie wspomnieć o tej „słynnej” motywacji. Pisałam o niej także tutaj. Jednak szerzej ten temat przedstawia w książce  „Drive. Kompletnie nowe spojrzenie na motywację” Daniel H. Pink. Przytacza tam liczne badania nad motywacją i wnioski z nich płynące. Przez lata badacze zdążyli wielokrotnie potwierdzić, że naszymi działaniami kierują nie tylko wrodzone popędy i potrzeby, ale też siła napędowa, jaką jest wewnętrzna motywacja. Według nich na ten konstrukt składają się trzy elementy: poczucie autonomii, poczucie biegłości i poczucie celowości.

Jasne jest więc, że realizując pasje, jesteśmy sterowani właśnie wewnętrzną motywacją, bo robimy to, co i jak chcemy, pragniemy być w tym coraz lepsi i mamy w tym cel.

A teraz uwaga!

Kiedy uczestnicy otrzymywali pieniądze lub byli w inny sposób wynagradzani za to, co do tej pory robili spontanicznie i z przyjemnością, szybko tracili oni zainteresowanie tym działaniem. Mało tego, jeśli w kolejnych próbach tej nagrody nie obiecano, uczestnicy nie podejmowali wysiłku.

Po sieci krąży taka oto opowieść obrazująca to, jak pieniądze zabijają motywację:

Pewien mężczyzna, wychodząc z domu spotykał grupę chłopców, którzy dla zabawy rzucali w niego kamieniami. Pewnego razu zawołał chłopców i powiedział, że zapłaci im 2 dolary, jeśli będą rzucać w niego kamieniami. Kolejnego dnia powiedział chłopcom, że dziś ma dla nich tylko po dolarze za rzucanie w niego kamieniami. Kolejnego mógł im dać tylko pół dolara, a chłopcy stwierdzili, że im się to nie opłaca i przestali w niego rzucać.

Dlatego zanim zmienisz pasję na pracę zastanów się, czy wystarczy Ci tej wewnętrznej motywacji.

 

Czy Twoja pasja pozwoli Ci się utrzymać?

Tak, tak! Pieniądze to nie wszystko! Ale czy nie jest przypadkiem tak, że by zarobić tyle, ile na etacie musisz pracować dwa razy dłużej?

Do tego zamiast spełnienia i satysfakcji czujesz frustrację, bo nie stać Cię na to wszystko, co do tej pory?

Nie każda pasja musi mieć wymiar zarobkowy. Nie każdą pasję łatwo przekuć w intratne zajęcie.

Pamiętam rozmowę ze znajomą, która dla relaksu robiła na szydełku chusty. Kiedy jedną z nich zobaczyłam od razu podjęłam temat, czy nie dałoby się tego zajęcia „zmonetyzować” 😉 . Ale wystarczyła prosta kalkulacja. Jedną chustę mogłaby sprzedać za 100 zł –  maksymalnie za 200 zł. Wykonanie jednej zajmowało jej 12 godzin. Zakładając, że przez 5 dni w tygodniu robiłaby jedną chustę dziennie, to zarobiłaby mniej niż aktualnie na etacie, a nie wzięłyśmy pod uwagę kosztów materiałów, prądu, reklamy, prowizji platform sprzedażowych, ZUS-u itp. No i czy nadał szydełkowanie sprawiałoby jej przyjemność, gdyby musiała robić to codziennie od rana do nocy???

 

Czy łatwiej o work life balance czy o wypalenie zawodowe?

Już w poprzednim poście przestawiłam swoje stanowisko, że realizując pasję jednocześnie zaprzeczamy idei równowagi.

Jednak dla wielu osób połączenie pracy i pasji rzeczywiście daje szansę na zachowanie work life balance. Jednak w wielu innych przypadkach okazuje się, że w ciągu doby nie ma już na nic czasu prócz pracy, ups ! Przepraszam, na nic oprócz pasji.

Jest to o tyle ważne, że granica między tym co prywatne a zawodowe mocno się zaciera. I tu kij ma dwa końce. Kiedy pasja jest jednocześnie formą zarabiania na życie, może być trudniej o postawienie sobie jasnych granic i znaleźć czas na to, by odpocząć, spędzić czas z innymi, zrobić cokolwiek, co nie wiąże się z pracą, która jednocześnie jest pasją i …odwrotnie…

Wiele badań wskazuje na to, że pasja pozwala bardziej się „zapalić się” do wykonywania obowiązków. Jednocześnie to raczej pasja z jaką poświęcamy się hobby daje odpocząć, złapać dystans, nabrać sił.

Jednym z elementów zapobiegania wypaleniu zawodowemu jest oderwanie się od świata zawodowego, czy to poprzez spędzanie czasu z innymi, czy poprzez zaangażowanie się w hobby. Gdy pasja stanie sie pracą, w Twoim życiu może zabraknąć tego wentyla i równowagi.

 

Nie ma szefa, za to są klienci i urząd skarbowy

Liczyłaś, że będzie lżej, bo nie trzeba się użerać z szefem. Tymczasem musisz spełniać wymagania klientów 🙂 . Oczywiście trudno to porównać zero – jedynkowo, ale tak jak szef może zdecydować o tym, czy masz pracę, tak samo klient decyduje, czy będzie z Tobą pracować. Jasne, że działa to i w drugą stronę – klienta poniekąd możesz wybrać. Ty możesz zdecydować z kim nie podejmiesz współpracy. Szefa raczej nie wybierasz :).

Nie zmienia to faktu, że pracując na etacie, możesz zostać zwolniona. Ale tak samo jeśli np. nie dotrzymujesz terminów, możesz stracić klientów. A z kolei jeśli oni spóźniają się z płatnościami albo wcale nie płacą, Tobie brakuje na ZUS.

 

Muszę

Kiedy Twoja pasja zamienia się w pracę, w Twoim słowniku coraz częściej pojawia się słowo „muszę”:

→Muszę przygotować ofertę

→Muszę wystawić faktury

→Muszę zadzwonić do klienta

→Muszę rozpatrzyć reklamację

→Muszę wrzucić post na bloga

I takich „muszę” codziennie przybywa. Podczas gdy wcześniej robiłaś coś, bo tego chciałaś.

Zakładając firmę, często musisz być jednocześnie księgową, marketingowcem, sprzedawcą itd. Pytanie, czy wszystkie te „dodatkowe” zajęcia” nie odbiorą Ci radości z pasji?

 

Praca nie musi być pasją

To co nam w życiu przeszkadza, to przekonania. I uważam, że jednym z takich szkodliwych przekonań może być to o tym, że zawodowo należy robić to, co się kocha, gdyż w wielu przypadkach funduje tylko frustrację. Sama odnalazłam spokój, kiedy pogodziłam się z tym, że nie mam pasji. Poczułam, że przez lata dałam sobie wmawiać, że tylko dzięki pasji, można osiągnąć sukces, spełnienie, satysfakcję.

Kluczem do działania z pasją jest poczucie sensu. Co ważne, to my możemy nadać sens temu, co robimy. Nawet „zwykła” praca może być okazją i przestrzenią do rozwijania zainteresowań, czy też pasji rozumianej jako zaangażowanie w coś sensownego.

Ale o tym w osobnym poście 🙂 .

Miłego dnia

Gracjana

 

PS. Jeśli potrzebujesz podyskutować na temat równowagi w Twoim życiu zapraszam do grupy Work Life Balance w praktyce na Facebooku

Pracować z domu z dziećmi się nie da – więc jak to zrobić?

W tytule jednego z ostatnich wpisów na blogu pytałam: Dlaczego bierzesz pracę do domu?

Nie przewidziałam jednak takiej odpowiedzi, jaka dzisiaj w obliczu pandemii koronawirusa jest oczywista.

Tymczasem w sieci mnożą się artykuły o tym, jak pracować zdalnie. Jak się zorganizować i przygotować do pracy w domu. Jak wygląda home office w czasach koronawirusa. No i oczywiście jak wykorzystać ten czas przymusowej izolacji na rozwój zawodowy. I przyznam szczerze, że w zależności od nastroju albo tylko się uśmiecham pod nosem, albo parskam śmiechem. Albo rzucam mięsem. I nie dlatego, że artykuły te są niskich lotów. Albo że udzielane rady są nie trafione albo „od czapy”. Wręcz przeciwnie – sama mam przygotowany post o tym jak efektywnie pracować w domu. Jednak także mój tekst nie uwzględnia tego, jak wiele osób aktualnie musi pracować zdalnie z dzieckiem/z dziećmi w domu, często w tym samym pokoju! Do tego dzieląc z nim komputer!

Jasna sprawa, że nie ma możliwości stworzyć uniwersalnego poradnika, bo choć większość z nas jest w podobnej sytuacji, to przyglądając się z bliska okazuje się, że wszyscy mierzymy się z odmienną rzeczywistością.

 

Pracować z domu z dziećmi się nie da

Należę do tych osób, które uważają, że pracować z domu z dziećmi się nie da. Nie da się tak samo wydajnie, efektywnie, sprawnie, skutecznie, produktywnie, szybko, łatwo, bez wyrzutów sumienia, że coś lub kogoś zaniedbuję. Tak mam!

Co innego jeśli od dłuższego czasu masz wypracowane swoje strategie. Ewentualnie do tej pory musiałaś sobie zorganizować home office z dzieckiem tylko tymczasowo np. na tydzień podczas choroby dziecka. Trochę inaczej jest, kiedy nie wiesz, jak długą perspektywę masz przyjąć. A w związku z tym, jak zaplanować dzień, po to by jednocześnie wywiązywać się ze swoich obowiązków, ale też zadbać o relację z dziećmi. Bijesz się z myślami, czy chodzi tylko o to, by przetrwać do wieczora, czy jednak działać, mając w głowie dłuższą perspektywę…

Pewnie zdajesz też sobie sprawę z tego, że nie ma gotowej recepty na to, by nagle Twoje życie, a przede wszystkim praca przy energicznych, ciekawych świata dzieciach stała się prosta. Niemniej jednak kilka zasad, założeń, a może zmiana perspektywy może sprawić, że na skali zmęczenia i frustracji spadnie Ci jeden punkt.

 

Wyrozumiałość

Pandemia dotyka mniej bądź bardziej bezpośrednio wszystkich. Więc to normalne w tym czasie, że stres, frustracja, lęki, zmęczenie, złość udziela się nam na co dzień. Dotychczasowe strategie przestają działać, zagubiła się codzienna rutyna. To normalne! Więc zamiast sobie dokładać, może lepiej zafundować sobie wyrozumiałość. To inaczej zrozumienie, że nie da się być wydajnym i efektywnym jak dotąd. Nie da się, kiedy proces myślowy, ważne kalkulacje przerywane są mediacjami w sprawie zburzonej wierzy lub zabranej zabawki. Kiedy trzeba negocjować, żeby ktoś się w ogóle ubrał albo zjadł to co jest, bo najbliższa wizyta w sklepie za 3 dni, a to że zabrakło płatków nie jest większą tragedią niż obecna susza, czy sama pandemia. Albo kiedy trzeba wziąć na siebie jeszcze etaty nauczyciela matematyki, przyrody i języka obcego. Jeśli uda Ci spojrzeć na siebie i na pozostałych z większą wyrozumiałością, możesz przejść do następnego punktu.

 

Obniżona poprzeczka

Skoro nasza wydajność, efektywność, nasze możliwości i czas są ograniczone, to jedną z opcji dostosowania się do sytuacji jest obniżenie poprzeczki. Powściągnięcie wymagań wobec siebie i własnych standardów. Jeśli nie możesz sobie na to pozwolić w sferze zawodowej, to może warto odpuścić sprzątanie, gotowanie, oczekiwania wobec zachowania dzieci?

„Mierz siły na zamiary, lecz nie realizuj zamiarów na siłę.”

Janusz Gaudyn

 

Rutyna

Zachęcam Cię do przeczytania więcej o tym, co mam na myśli pod pojęciem rutyna. W przypadku próby wywiązania się z obowiązków zawodowych przy asyście dzieci rutyna może, choć (jak to z dziećmi bywa) nie musi być pomocna. Kiedy mamy ustaloną kolejność poszczególnych „zajęć”, w założeniu nie pytają setny raz kiedy obejrzą bajkę, kiedy się pobawimy, kiedy puszczę piosenki, bo „codziennie” robimy to w określonej kolejności albo jedna aktywność następuje po jakimś „kluczowym” momencie typu obiad. Przy czym aktualnie codziennie biorę w cudzysłów. Wiadomo, że przy dzieciach największą umiejętnością jest elastyczne albo jak to ostatnio modnie się zwie zwinne reagowanie na pojawiające się okoliczności.

 

Plan dnia, priorytety, podział obowiązków i praca w blokach

Ten punkt mógłby stanowić odrębny wpis. Poza tym teksty o planowaniu znajdziesz u innych. Nie będę oryginalna odsyłając Cię do Pani swojego czasu. To chyba u niej też spotkałam się ze zdaniem, że:

Planowanie nie jest sposobem na zrealizowanie wszystkiego. Planowanie jest sposobem na zrealizowanie tego, co jest dla nas ważne.

Nie przedłużając, chciałam zwrócić uwagę na kilka aspektów:

Tak jak  nie zawsze mama musi pójść na zasiłek opiekuńczy, bo może skorzystać z niego tata. A żeby zapewnić sobie płynność pracy mogą go brać naprzemiennie. Tak samo mogą się oni dzielić obowiązkami domowymi i opieką nad dziećmi na co dzień (nie tylko w czasach zarazy).

Jest mi niezręcznie o tym pisać, ale to wciąż tkwi w mentalności wielu kobiet i mężczyzn.  Dane, o których mowa choćby w tym artykule pokazują, że większość tzw. prac domowych spada na kobiety niezależnie od tego czy są aktywne zawodowo czy nie. I nie inaczej jest w czasie epidemii koronawirusa.

Może właśnie ten czas przymusowej izolacji, a jednocześnie wspólnego przebywania w domu jest dobrym momentem, by zadbać o równowagę także na tym polu. Przeczytaj więcej o tym , jak sprzątanie zaburza równowagę . Zachęcam do pobrania listy przykładowych obowiązków domowych, która być może ułatwi Wam „sprawiedliwy” podział.

Kolejny aspektem, na który chciałabym położyć nacisk to priorytety. Nie sztuką jest spisać listę rzeczy do zrobienia i potem nic nie zrobić. Sztuką jest wybrać sobie maksymalnie trzy punkty z tej listy i zaplanować czas na ich wykonanie. Oczywiście należy sprawdzić, które z tych zadań możesz wykonać mimochodem, przy okazji zerkając na lekcje dziecka, a do których będziesz potrzebowała ciszy i spokoju. Kiedy wiesz, że danego dnia o konkretnej godzinie masz ważnego „kola” albo telekonferencję, to umawiasz się z partnerem/mężem, że to on pilnuje dzieciaków. Jeśli wie o tym z wyprzedzeniem, jesteście w stanie zgrać swoje grafiki. Tak wiem, czasem telekonferencje wpadają niespodziewanie. Pytanie, czy coś strasznego się stanie nawet jeśli Twoje dziecko wtargnie przed kamerę? Przypominam Ci słynną ”wpadkę” prof. Roberta Kelly’ego.

No i ostatnia kwestia to działanie w blokach. Jeśli praca Twoja i partnera nie wymaga dyspozycyjności w konkretnych godzinach i możecie dowolnie ją zaplanować to warto podzielić obowiązki i opiekę nad dziećmi nad bloki. Udowodniono, że dla koncentracji, czy wydajności najlepsze są 90 minutowe bloki. Kiedy jedna osoba pracuje, druga ma na oku dzieci i tak naprzemiennie. Myślę, że to zdecydowanie bardziej produktywne, niż wtedy gdy niby oboje rodziców pracują, ale jednocześnie odrywają się od tego, co robią, chcąc przy tym „pilnować” dzieci. Wiadomo nie od dziś, że multitasking jest przereklamowany 🙂 .

 

Pracuj, kiedy możesz

Wiem, że to jedna z tych cudownych rad, które słyszałam, gdy zostałam mamą typu: pracuj, kiedy Twoje dziecko śpi. Problem w tym, że moje dziecko w wieku 6 miesięcy miało jedną 20 minutową drzemkę, po której przez godzinę dochodziło do siebie, a gdy miało półtora roku całkowicie zrezygnowało ze spania w ciągu dnia. Żeby było jasne w nocy też nie spało, więc wiesz, jaką reakcję wywołują u mnie takie rady.

Niemniej jednak wypracowałam sobie strategię robienia tego, co mam zaplanowane w tych krótkich nawet 10 minutowych okresach zanim moje dzieci zorientują się, że zniknęłam im z pola widzenia 🙂 . Czy mnie to nie frustruje, że muszę wciąż przerywać?  A jakże i to jak. Ale wychodzę z założenia, że robiąc coś nawet 10 minut zawsze popycham temat do przodu. Jednak ważne jest bym wiedziała, co mam robić w tych „blokach”, żeby nie tracić czasu na zastanawianie się, na co wykorzystać tę chwilę. Dlatego ustalam sobie trzy ważne sprawy na dzień, ale tylko jeden priorytet.

 

Zaprzyjaźnij się z elektroniką

A raczej naucz dziecko z niej korzystać. Owszem nie chciałabym, żeby moje dzieci godzinami siedziały przed telewizorem albo uzależniły się od gier. Sądzę jednak, że szeroko pojęta elektronika to nie tylko ślepe patrzenie w ekran. Więcej na ten temat można poczytać w książce „ Z nosem w ekranie. Szklana pułapka czy szansa na rozwój twojego dziecka” Anyi Kamenetz. Więc jeśli półtoragodzinny seans dobranego do wieku filmu nawet codziennie podczas tej kwarantanny zapewni Ci chwilę spokoju, żeby móc się skoncentrować, a potem kolejne chwile, kiedy dzieci będą odgrywać sceny z filmu, to myślę, że nie ma o co kruszyć kopii. Zwłaszcza że gdy wrócą do szkoły, przedszkola, to siłą rzeczy wrócicie do dawnej rutyny. No chyba że nie 😉 .

 

Co jeśli to nie działa

A co, jeśli robisz to wszystko, a nawet więcej, a nadal masz poczucie zmęczenia, frustracji, wyrzuty sumienia?

Odpowiedź nasuwa mi się jedna: Spróbuj wrócić do punktu pierwszego, w którym pisałam o wyrozumiałości. Bo to normalne, że pracować z domu z dziećmi się nie da. Zresztą nie tylko w domu. Wyobrażasz sobie, że wszyscy przyprowadzają dzieci do biura? Sądzisz, że ich efektywność wówczas będzie taka sama, jak w inne dni? Nie wydaje mi się. Za to choć nie do końca to akceptuję, to jednak przyjmuję do wiadomości, że koronwirus zabił work life balance. To normalne, że przychodzą kryzysy. Ale w końcu wszystko mija – nawet najdłuższa żmija 🙂 .

Powodzenia

Miłego dnia

Gracjana

 

PS. Jeśli potrzebujesz podyskutować na temat równowagi w Twoim życiu zapraszam do grupy Work Life Balance w praktyce na Facebooku

Dlaczego bierzesz pracę do domu?

Czy zastanawiałaś się dlaczego tak dużo pracujesz? Dlaczego zostajesz po godzinach albo bierzesz pracę do domu?

Czy to chwilowy wzmożony wysiłek, który ma zostać uwieńczony premią, awansem, zakończeniem ważnego projektu?

A może Twój przełożony zamiast efektu bardziej docenia czas spędzony w biurze?

A może to poczucie obowiązku albo pewien przymus bycia zajętym, który czyni Cię pracoholikiem?

Czy świadomie poświęcasz czas pracy, po to, by coś zyskać, wiedząc, że to sytuacja tymczasowa?

Czy jednak sfera zawodowa zawładnęła całym Twoim życiem?

A może bierzesz pracę do domu, żeby zachować work life balance?

 

Dlaczego bierzesz pracę do domu ?

W swojej pracy zawodowej spotykam bardzo różnych ludzi i wielu z nich naprawdę dużo pracuje. Oczywiście możesz zapytać, co to znaczy naprawdę dużo. I Twoje pytanie jest jak najbardziej zasadne, bo jak to zmierzyć?

Ktoś mierzy tę wartość, przez ilość czasu spędzonego, czy to w biurze, czy przy komputerze. Często jednak nie bierze pod uwagę, ile tego czasu wcale nie poświęca pracy, ale tzw. biurowym plotkom (które mają swoją wartość, ale i tu umiar jest wskazany), sprawdzaniu prywatnej poczty, przeglądaniu że tak ogólnie to nazwę Internetu. Kończąc pracę jest zmęczony. A do tego ma poczucie, że czas uciekł mu przez palce i nie zdążył zrobić wszystkiego, co miał zaplanowane.

Jeszcze ktoś inny stale myśli o pracy. Z jednej strony nie poświęca efektywnie czasu na wykonanie zadań i ma je ciągle „na głowie”, a z drugiej nie potrafi się odciąć i być tu i teraz i zamiast spokojnie zjeść obiad, pogadać z dzieckiem. Wciąż myśli, ile ma jeszcze do zrobienia. Stąd to poczucie bycia w pracy 24h na dobę.

Dla kogoś dużo to będzie efektywnie, czyli na koniec dnia – owszem  jest zmęczony ilością tematów, ale również zadowolony z efektów.

Inna osoba idzie dodatkowo do pracy w niedzielę np. wygłosić wykład, poprowadzić szkolenie. Ma świadomość, że nie spędzi tego czasu z rodziną, ale pytana, czy musi „dla tych paru groszy” iść do pracy, mówi: „ Nie, nie muszę, ale chcę, bo bardzo to lubię”. Albo inaczej: „ Tak muszę, bo mam długi i chcę je wreszcie spłacić i mieć święty spokój”.

Po czym jeszcze poznać, że ktoś pracuje dużo?Ilość godzin w biurze, zadania zabierane do domu, telefony w weekendy, brak urlopów itd. A może zmęczenie, zaniedbanie albo odpuszczenie innych dziedzin życia? Jestem ciekawa, jak Ty to widzisz?

 

Pracuję, bo lubię? Czy jestem pracoholikiem?

Nie każdy, kto spędza w pracy większą część czasu to pracoholik. Powyższe przykłady pokazują, że motywacje osób dużo pracujących są rzeczywiście różnorodne.

Jak jednak rozpoznać, czy jeszcze pracuję, bo lubię, czy już popadam w pracoholizm.

Pomocne mogę być poniższe stwierdzenia. Sprawdź, czy odnajdujesz w nich swoją rzeczywistość:

  • Uciekasz w pracę, bo jest ciekawsza niż Twoje życie prywatne.

 

  • Tylko w sferze zawodowej masz poczucie kontroli.

 

  • Denerwują Cię osoby, dla których jest coś ważniejszego niż praca zawodowa.

 

  • Jesteś przekonana, że jeśli nie dasz z siebie wszystkiego, to zostaniesz zwolniona, Twoja firma padnie itp.

 

  • Czas poświęcony na inne aktywności niż praca uważasz za stracony.

 

  • Jesteś ofiarą własnego perfekcjonizmu i prowadzących do niego przekonań typu: „jestem coś warta, gdy osiągam sukces”, „mogę kontrolować wszystko”, „tylko ja mogę zrobić to dobrze”.

 

  • Słowo weekend oznacza, że będziesz mogła spokojnie popracować 🙂 .

 

Co sprawia, że dużo pracujesz?

Wg badań Teresy Chirkowskiej-Smolak osoby badane podały następujące powody pracy po godzinach:

  • satysfakcja z pracy 14% – nie mam nic do dodania. Jeśli to lubisz i nie stanowi to żadnego problemu to tylko pozazdrościć.

 

  • sposób na karierę 13% – pytanie czy na pewno. Zawsze z tyłu głowy mam pytanie, czy aby na pewno ktoś to doceni?

 

  • aby naprawić błędy 7% – to jest zrozumiałe, że skoro wystąpił jakiś błąd, jest to sytuacja awaryjna, czasem faktycznie wymagająca zostania po godzinach. Taka zresztą jest natura godzin nadliczbowych – szczególna potrzeba pracodawcy. Pytanie, jak często sytuacja się powtarza, czy błędów tych nie da się uniknąć?

 

  • brak asertywności 7% –  nie potrafisz odmawiać albo negocjować terminów, czy priorytetów.

 

 

  • aby pomóc kolegom lub klientom 18% – wydaje mi się, że na tle pozostałych powodów to dość spory udział procentowy. Odsyłam Cię to tekstu kiedy pomagać, by nie czuć się wykorzystywanym. Bo znowu, jeśli sytuacja jest wyjątkowa, to jest to dla mnie zrozumiałe, jeśli jednak jest standardem, to chyba czas się tym zająć.

 

  • dla pieniędzy 6,5 % – to chyba dotyczy tylko osób, które faktycznie otrzymują wynagrodzenie za godziny nadliczbowe. Jednak z mojego doświadczenia wynika, że tam gdzie się za nie płaci ściśle się je kontroluje i raczej skłania pracowników do odbioru w postaci dni wolnych. Jednak gro osób zwłaszcza zatrudnionych w zadaniowym czasie pracy nie ma jak „udowodnić”, że pracuje ponad swój wymiar czasu pracy ( choć i na to są sposoby).

 

  • gdyż szef tego oczekuje 11% – dwa pytania – dlaczego i jak często tego oczekuje? I czy wyartykułował to wprost, czy sama sobie to wydedukowałaś. Czyli na ile ma to potwierdzenie w faktach?

 

  • nie radzą sobie 11% – nadmiar zadań, czy brak kwalifikacji albo kompetencji?

 

  • aby nie stracić pracy 11% – podobnie jak z oczekiwaniami szefa. Czy są jakieś realne podstawy, że to prawdziwe zagrożenie?

 

  • nadmiar pracy 28% – oczywiście to może być całkiem subiektywne wrażenie, a sam nadmiar może być spowodowany Twoimi wyobrażeniami co do oczekiwań szefa. Co jednak z tym fantem zrobić, kiedy obiektywnie spadło na Ciebie zbyt wiele?

 

 

A co jeśli nie chcesz tak dużo pracować?

Najprościej byłoby pójść do szefa i mu o tym powiedzieć :).  A może właśnie to jest najtrudniejsze.

Zatem co zrobić zanim pójście do szefa okaże się jedynym wyjściem:

  • sprawdź, czy kiedy pada pytanie rzucane w przestrzeń o to, kto się zgłasza do danej sprawy, projektu to, czy nie podnosisz ręki za każdym razem?

 

  • zastanów się, co możesz zautomatyzować. Na przykład: sprawdzanie i odpowiadanie na maile, korzystanie z szablonów.

 

  • sprawdź, czy nie poświęcasz zbyt dużo czasu na dopieszczanie szczegółów. Czy nie jesteś zbyt perfekcjonistyczna i zamiast efektywnie pozbywać się zadań tylko je generujesz.

 

  • zobacz, czy możesz poprosić kogoś o pomoc.

 

  • wyznacz priorytety albo poproś szefa, by Ci je wyznaczył. Wykorzystaj znane Ci metody zarządzania czasem. Być może wiele z zadań wcale nie jest tak pilnych, jak Ci się wydaje.

 

Jeśli jednak potrafisz asertywnie odmówić udziału w kolejnym projekcie, rozróżniasz sprawy pilne od ważnych, planujesz swoją pracę i wiesz, kiedy odpuścić, a mimo to zabierasz pracę do domu, to chyba czas na rozmowę z szefem.

Przygotuj listę zadań, którymi się zajmujesz. Daj znać szefowi, że chciałabyś się z nich wywiązać najlepiej, jak potrafisz, ale jakość cierpi przez ilość. Poproś go, by określił, jaki efekt jest dla niego wystarczająco satysfakcjonujący i które z tematów są z jego perspektywy priorytetowe. Jeśli jesteś przekonana, że część zadań musisz oddać – zastanów się najpierw, czy możesz zaproponować jakieś rozwiązanie i sama je przedstaw szefowi. Może się na nie zgodzi albo przedstawi swoje.

Jeśli to nie poskutkuje…to może być jeden  z sygnałów, że czas zmienić pracę.

 

Czy można dużo pracować i zachować równowagę?

Pytam o to, dlaczego dużo pracujesz, bo z jednej strony wciąż uzależnienie, jakim jest pracoholizm jest społecznie aprobowane. Z drugiej strony, ktoś, kto lubi swoją pracę, może zostać niesłusznie posądzony o pracoholizm.

Jeśli jednak pomimo, że poświęcasz dużo czasu swojej pracy, masz dobre relacje, potrafisz odpoczywać, nie masz symptomów odstawienia, gdy nie pracujesz, to inni mogą Ci tylko pozazdrościć, że robisz to, co lubisz. Kiedy masz z tego satysfakcję, łatwiej Ci zachować równowagę i balans.

Jak zwykle podkreślam, że życiowa równowaga wcale nie zakłada wszystkiego po równo.  Za to dopuszcza poświęcanie czasu i energii w danej sferze w określonym momencie życia na wystarczającym i satysfakcjonującym dla Ciebie poziomie.

Dlatego dla jednych równowaga jest zachowana, kiedy mają czas na oglądanie seriali. A dla innych – kiedy spełniają się w pracy 😉 .

A jak jest u Ciebie?

Dlaczego bierzesz pracę do domu?

Miłego dnia

Gracjana

PS. Jeśli potrzebujesz podyskutować na temat równowagi w Twoim życiu zapraszam do grupy Work Life Balance w praktyce na Facebooku

Zanim rzucisz pracę w korporacji

Zanim rzucisz pracę w korporacji na rzecz prowadzenia własnej działalności, zadaj sobie kilka podstawowych pytań:

 

  • co jest dla Ciebie ważne w pracy zawodowej: stabilność, bezpieczeństwo, wyzwania? A może by zrobić swoje i mieć święty spokój? A może jeszcze coś innego?

 

  • co daje Ci satysfakcję w pracy: wspinanie się po szczeblach kariery, uczenie się nowych umiejętności, gratyfikacja finansowa? Czy coś jeszcze?

 

  • jesteś ekstra czy introwertykiem: lubisz pracować sama, czy czerpiesz energię z kontaktów z innymi? A może wiesz, jak to połączyć?

 

Gdy już znajdziesz odpowiedzi, to zastanów się, czy te ważne aspekty i potrzeby możesz zaspokoić w pracy w korporacji? Czy może dać Ci je tylko własna firma? Czy da się robić to, co lubisz tylko na swoim? Czy można pogodzić pasję z pracą na etacie?

Wiele osób łudzi się, że gdy rzuci pracę w korporacji, to uda im się zachować work life balance. Wiele osób w związku z tym widzi w firmie przyczynę i powód zaburzonej równowagi. Często obwiniają  szefa, zarząd, rynek pracy i liczą, że jak tylko wymyślą i otworzą swój biznes, to ich życie będzie usłane różami.  Wiele osób myśli, że z pasją można pracować tylko w swojej firmie…albo że praca musi być pasją…

Sama pracuję w kolejnych korporacjach już kilkanaście lat. Byłam też zatrudniona w małej kilkuosobowej firmie, więc mam porównanie. Wiem, jakie korzyści płyną z pracy w korporacji. Wiem też, jakie są zagrożenia i ograniczenia. Ale wiem też, że to nie firma dba o mój work life balance (choć oczywiście może w tym pomóc). Za to ja sama muszę o siebie zadbać. Na miarę możliwości, jakie faktycznie daje zatrudnienie na etacie i praca „u kogoś” oraz specyfika stanowiska, o czym pisałam w poście o tym jak utraciłam work life balance, pracując w terenie.

To truizm, ale nie każdy nadaje się do pracy na własny rachunek. No bo jeśli zależy Ci na płynności finansowej, lepiej czujesz się w przewidywalnym środowisku i jeszcze by naładować akumulatory albo rozładować napięcie musisz się wygadać, to samotne – może i przewidywalne „dzierganie na drutach” nie przyniesie Ci – przynajmniej szybko – stabilizacji finansowej. No i nie będziesz miała z kim ponarzekać 🙂 .

A o tym, że można być zadowolonym z pracy i starać się zachować work life balance także pracując na etacie przekonuje się coraz więcej osób.

 

Co możesz z tego mieć?

Niezależnie od tego, czy jesteś przekonana, że tylko prowadząc własną działalność, możesz się realizować i dbać o work life balance, czy wciąż się wahasz, to warto wiedzieć, co Ci daje praca w korporacji i czy jesteś w stanie z tego zrezygnować.

A oto z czego rezygnujesz:

  • zazwyczaj jasna ścieżki kariery, jasno określony zakres obowiązków

 

  • stabilizacja finansowa – łatwiej Ci zaplanować wydatki, zyskać zdolność kredytową

 

  • benefity pracownicze – jeździsz autem służbowym? Jak myślisz, jakie dodatkowe koszty eksploatacji auta musisz uwzględnić w swoim budżecie? Albo czy jesteś gotowa przesiąść się do komunikacji miejskiej 😉

 

  • większa przewidywalność – łatwiej zaplanować wyjazdy, wakacje

 

Jeśli nie dostarczasz wyników, czy nie spełniasz oczekiwań szefa, możesz wylecieć z pracy. Jeśli nie dostarczasz wyników swoim klientom i nie spełniasz ich oczekiwań, to ich tracisz. Wychodzi na to samo.

Ponadto pracując w korporacji, nie podpisujesz cyrografu. Pracę na etacie łatwiej zmienić niż zmienić profil działalności, zaczynać od początku zdobywać klientów albo…znów powrócić na etat po latach pracy dla siebie.

Jeśli rzeczywiście jesteś w stanie zrezygnować z powyższych przywilejów, to zanim rzucisz pracę w korporacji wykorzystaj ją do cna. To, co tam sobie weźmiesz, to czego się tam nauczysz, wykorzystaj w prowadzeniu własnego biznesu.

Podam Ci przykład. Kiedy urodziła się moja córka, okazało się, że jest tzw. nieodkładalnym dzieckiem, więc za radą wielu osób skorzystałam w kursów chustonoszenia.  Jeden z nich prowadziła dziewczyna, która rzuciła pracę w korporacji i znalazła sobie inną drogę. Drugi taka, która od początku zajmowała się właśnie doradztwem chustowym – nigdzie wcześniej nie pracowała na etacie.

Jak myślisz, na którym kursie się więcej nauczyłam?

Kurs przygotowany przez pierwszą dziewczynę miał strukturę. Po kolei przechodziła przez kolejne punkty. Najpierw dużo wyjaśniała od strony teoretycznej, związanej z fizjologią i anatomią, dopiero wtedy przeszła do ćwiczeń w praktyce.

Drugi kurs był tak chaotyczny, że osobie mającej pierwszy raz do czynienia z chustami mogło się odechcieć nosić dziecka w chuście. „Wykład” polegał na tym, że prowadząca co chwilę  pytała: „co to ja Wam chciałam powiedzieć, może macie jakieś pytania”. Ja miałam, ale nie potrafiła odpowiedzieć na  żadne z nich, tłumacząc np. przykład tym, że ona już dawno skończyła nosić swoje dzieci!!!

Może interpretuję na wyrost, ale śmiem twierdzić, że pierwsza dziewczyna wyniosła dobre nawyki z korporacji. Druga nie miała po prostu takiego doświadczenia.

Nie twierdzę absolutnie, że nie można dobrze poprowadzić szkolenia, czy prezentacji bez pracy w korporacji, ale z pewnością w korporacji się tego uczysz  – czasem chcąc, nie chcąc. Praca w korporacji niejako wymusza na Tobie rozwój, bycie na bieżąco z nowinkami, przepisami. Nikogo nie obchodzi, że na studiach Cię uczyli tak, skoro wiedza już dawno się zdezaktualizowała. Wymagane jest byś ją aktualizowała. Często robisz to na koszt firmy, która wysyła Cię na kursy i szkolenia, na które tak często narzekasz. Tymczasem pracując na własny rachunek, po pierwsze musiałabyś sama za wszystko płacić, po drugie znaleźć na to czas 🙂 .

 

Zanim rzucisz pracę w korporacji, wiedz co ta Ci daje:

•   Uczy pracy projektowej.

W większości korporacji bierzesz udział w różnych projektach. Masz też szansę nauczyć się zarządzania nimi w profesjonalny, ustrukturyzowany sposób. A zarządzanie projektami to szereg praktycznych umiejętności bardzo przydatnych przy zakładaniu firmy (wszak to duży projekt) i w ogóle prowadzeniu biznesu. O niektórych z nich będzie w kolejnych punktach.

 

•  Uczy zarządzania czasem.

Masz wysypkę na słowo „deadline”?  Ja mam. Ale dzięki temu, że w korporacji wszystko ma deadline, musisz dobrze planować swój czas pracy. Myślę, że stanowcza większość pracowników korporacji ma przynajmniej jedno szkolenie z zarządzania czasem za sobą. A wielu miało szansę poznać różnorodne podejścia i wybrać coś dla siebie (no chyba, że firma wymusza jedną właściwą metodę 🙂 ).

 

•   Uczy zarządzania ludźmi i pracy w zespole.

Nawet jeśli Twój zespół nie jest liczny to i tak uczysz się pracy z innymi, bo np. musisz współdziałać z osobami z pozostałych działów, z klientami, dostawcami itd. Biorąc udział w projektach, uczysz się godzić interesy różnych stron. Jeśli do tego pełnisz funkcję kierownika lub szefa projektu, to uczysz się zarządzania ludźmi i tego bezcennego doświadczenia nikt Ci już nie zabierze, za to Ty możesz je wykorzystać w zarządzaniu własnym zespołem w swojej firmie 🙂 .

 

•   Uczy profesjonalnej obsługi klienta.

Korporacje, które znam, mają świetnie wypracowane ścieżki  i procedury obsługi klienta – tak wewnętrznego jak i zewnętrznego. Jeśli nawet widzisz, że coś nie do końca działa albo mogłoby działać lepiej, to tylko zyskujesz wiedzę, jak wypracowane już schematy przełożyć na obsługę klienta w swojej firmie. I jeszcze wiesz, jak je udoskonalić. Bo nie liczy się tylko, co sprzedajesz, czy oferujesz, ale przede wszystkim jak. W korporacji uczysz się też, że najbardziej lojalnym klientem może zostać ten, który złożył reklamację…

 

•   Uczy pracy z celami.

W korporacjach wiele systemów motywacyjnych opartych jest o realizację celów. Zyskujesz więc wiedzę, jak te cele rozbić na czynniki pierwsze i skutecznie je realizować.

 

•   Uczy biznesowego podejścia.

Budżety, raporty, analizy, praca ze wskaźnikami – może to właśnie to, czego bardzo nie lubisz. Jednak kiedy już przejdziesz na swoje, nie będziesz zdziwiona, gdy starając się o dotację, będziesz musiała przygotować biznes plan, będziesz umiała zaplanować budżet, będziesz odróżniać przychód od dochodu. Łatwo policzysz, że np. by zarabiać tyle, ile na etacie w korpo, u siebie musisz pracować…16 godzin na dobę albo przy zachowaniu 8 godzinnego dnia pracy, zarobisz połowę mniej 😉 .

 

•   Daje wiedzę na temat tego, czego chcesz w pracy, a czego nie albo w czym jesteś dobra.

Pracując w korporacji, spotykasz się z różnymi sposobami zarządzania, podejściami do czasu pracy, różnymi wartościami, czy wreszcie procedurami. Widzisz, co działa, co nie działa. Widzisz, co Ciebie motywuje, a co wręcz zniechęca do działania. W procesie oceny pracowniczej siłą rzeczy musisz się zastanowić, jakie są Twoje mocne strony, a z czym masz problem. Jakie zadania przychodzą Ci z łatwością, a co lepiej oddelegować innym, by nie tracić na to czasu i energii. Dostajesz feedback i nawet jeśli coś pójdzie nie tak, to masz szansę na poprawę. We własnej firmie błąd może kosztować Cię utratę klienta.

 

•   Daje możliwość zakupu sprzętu.

W korporacji często możesz wykupić dosłownie za „symboliczną” sumę używany komputer, telefon, czy nawet samochód. No chyba, że stać Cię by w swoją firmę wyposażyć tylko w nowe sprzęty 🙂 .

 

Zanim rzucisz pracę w korporacji naucz się dbać o work life balance

Zanim rzucisz pracę w korporacji, naucz się dbać o work life balance. Jeśli tego nie potrafisz, to we własnej firmie tym bardziej nie będziesz tego, ani umiała, ani robiła.

Zanim rzucisz pracę w korporacji sprawdź, czy jednak to właśnie dzięki niej nie jest Ci łatwiej zadbać o work life balance. Może najpierw sprawdź, czy nie należy po prostu zmienić korporacji zamiast rzucać się na własną firmę. Może najpierw sprawdź, czy to Twoje przekonania i perfekcjonistyczne zapędy nie pozwalają Ci odpuścić, zamknąć pracy w biurku i wyjść z firmy o ludzkiej porze i z czystym sumieniem oddać się przyjemnym sprawom i …odpocząć. Może to nie szef ma wobec Ciebie wygórowane oczekiwania, ale sama je na siebie nakładasz? Może da się polubić pracę, którą wykonujesz i pracować z pasją na etacie? Ale o tym innym razem…

Miłego dnia

Gracjana

 

PS. Jeśli potrzebujesz podyskutować na temat równowagi w Twoim życiu zapraszam do grupy Work Life Balance w praktyce na Facebooku

7 rzeczy do zrobienia zanim pójdziesz na urlop

Szukałam już odpowiedzi na pytanie, dlaczego niektórzy nie chodzą na urlop?

Tymczasem okazuje się, by odpocząć, nie wystarczy oficjalnie złożyć wniosek w kadrach, czy wyjechać „na wczasy”.

Bo  choć większość z nas przynajmniej raz w roku wybiera się na wakacje, czy to zimowe, czy letnie, to nie zawsze udaje się wykorzystać ten czas na efektywny wypoczynek.

Dlatego zanim udasz się na urlop proponuję Ci, byś wykonała 7 zadań, które pomogą Ci spędzić ten czas tak, jak lubisz. Bez zamartwiania się, planowania, myślenia o obowiązkach i sprawach do załatwienia.

 

1. Zrób listę spraw, które musisz zrobić zanim udasz się na urlop 

Dotyczy to spraw prywatnych, jak i zawodowych. Dobrze byłoby ustalić priorytety, co rzeczywiście musi być zrobione przed terminem urlopu, co ewentualnie może poczekać. Zaplanuj tak, by zdążyć zanim pójdziesz na urlop.

 

2. Zrób listę spraw, które musisz zrobić albo dokończyć po urlopie.

To pozwoli Ci nie myśleć podczas urlopu o tym, co Cię czeka po powrocie. Ponownie ustal priorytety, by umysł nie uciekał i nie planował tego na urlopie. Przy czym staraj się, by grafik na pierwsze dni nie był zbyt napięty, bo zawsze mogą pojawić się nieprzewidziane sprawy, którymi będziesz musiała się zająć w pierwszej kolejności. Z kolei frustracja i presja spowodują, że zapomnisz, że w ogóle byłaś na urlopie. Daj sobie 2-3 dni.

 

3. Ustaw autorespondery.

Uprzedź klientów, że będziesz na urlopie i jeśli to możliwe, a mam nadzieję, że tak, nie odbieraj telefonów i poczty.

 

4. Zaplanuj, co chcesz robić podczas urlopu.

Ale uwaga – nie chodzi o zaplanowanie każdego dnia z dokładnością co do godziny. Chodzi o to, byś uwzględniła kilka punktów w programie. W zależności od tego czy Ty i Twoi bliscy, z którymi zamierzasz spędzać urlop potrzebujecie dużo wrażeń i atrakcji, czy raczej błogiego nicnierobienia. Uwzględnijcie to w ogólnym planie, mając na uwadze, że nie wszystko musicie robić razem, jeśli nie macie ochoty 🙂 . To pozwoli Ci spędzić czas po swojemu, a jednocześnie uniknąć tego poczucia marnowania czasu, jeśli Cię ono dopada.

 

5. Ogranicz oczekiwania.

Im mniej oczekujesz, tym mniej się rozczarujesz:).

 

6. Nie zamartwiaj się.

Jeśli masz tendencje do zamartwiania się i te zmartwienia zabierasz ze sobą na urlop, to postaraj się nad tym zapanować i rozprawiać się z napastliwymi myślami zanim pójdziesz na urlop . Zachęcam do skorzystania z technik, które opisałam tu. Możesz też umówić się ze sobą, że wrócisz do danego tematu dopiero po powrocie. Czyli będziesz się martwić, jak przyjdzie na to czas, ale nie podczas wakacji 🙂 .

 

7. Przyznaj sobie prawo do odpoczynku takiego, na jaki masz ochotę.

Nie chce Ci się lecieć na drugi koniec świata, to nie leć 🙂 . Niekoniecznie wakacje pełne wrażeń i rozrywek pozwolą Ci odpocząć i odwrotnie. Jeśli na co dzień brakuje Ci ruchu i adrenaliny, to może zamiast leżenia na plaży, wypróbuj nowych aktywności.

 

Osobnym pytaniem jest, czy potrafisz odpoczywać. Ja wciąż się tego uczę i o tym następnym razem.

A Ty jak przygotowujesz się do efektywnego wypoczywania?

Miłego urlopu

Gracjana

 

PS. Jeśli potrzebujesz podyskutować na temat równowagi w Twoim życiu zapraszam do grupy Work Life Balance w praktyce na Facebooku

 

 

Czy grozi Ci wypalenie zawodowe?

Wypalenie zawodowe zostało oficjalnie wpisane na listę chorób WHO jako „syndrom zawodowy”. Z niektórymi chorobami pożegnaliśmy się, za to cywilizacja przynosi nam nowe…

Czy wypalenie zawodowe może dotyczyć Ciebie? Wg WHO jeśli pracujesz zawodowo, bo choroba ta dotyczy stresu, jakiego doświadczamy w pracy, to być może tak.

 

Jeśli…

Jesteś w pracy, głównie głową, niemal 24h na dobę, niezależnie od tego, czy dla kogoś, czy na własny rachunek. Bierzesz pracę „do domu”, zapominasz o jedzeniu, stawiasz sobie wysokie standardy, nigdy nie odpuszczasz. Zamiast po pożywny posiłek sięgasz po kolejną kawę albo co gorsza napój energetyczny. Nie masz czasu, a przede wszystkim siły na nic poza pracą, nawet na sen, a jeśli już masz, to nie możesz spać. Zaniedbałaś znajomych i  najbliższych. Powtarzasz sobie, że kiedyś to się zmieni, kiedyś będziesz miała czas na sport i przyjemności, odkładasz życie na później.

Aż w końcu przychodzi taki moment, gdy czujesz się permanentnie zmęczona i zniechęcona. Masz wrażenie, że Twoje wysiłki idą na marne i nie są doceniane, zaczęłaś „warczeć” na współpracowników, unikasz telefonów od klientów?

Czy kiedyś czekałaś z niecierpliwością na poniedziałek, a teraz myśl o nim zatruwa Ci niedzielne popołudnie?

 

Być może dopadło Cię wypalenie zawodowe

Z jednej strony na co dzień nadużywamy tego sformułowania,  z drugiej strony bagatelizujemy sygnały płynące z ciała, a z trzeciej wypalenie zawodowe nie jest diagnozowane zbyt często, a raczej mylone choćby  z depresją, do której w konsekwencji ignorowania objawów może dojść. Inną konsekwencją zaniedbania sygnałów wypalenie może być zaawansowany poziom chronicznego zmęczenia, które już nie tylko komplikuje nam funkcjonowanie w sferze zawodowej, ale przenosi się na inne dziedziny.

Wypalenia zawodowe nie jest tylko konstruktem teoretycznym, a  mechanizm jego powstawania został opisany na bazie badań prowadzonych wśród pracowników socjalnych, wolontariuszy, pielęgniarek, psychologów, psychiatrów, pracowników więzień itp. Zjawisko to jako pierwsi badali niezależnie od siebie psychiatra Herbert Freudenberger i psycholog społeczny Christina Maslach.  Ponieważ zaobserwowali  te niepokojące syndromy m.in. w środowisku terapeutów temat wypalenia początków był swoistego rodzaju tabu.

 

Kto jest najbardziej narażony na to zjawisko

Najczęściej o wypaleniu mów się w kontekście zawodów usługowych i pomocowych, gdzie dochodzi do kontaktów interpersonalnych wymagających zaangażowania emocjonalnego, ale i dużych oczekiwań klienta.

Jednak na wypalenie możesz być narażona także jeśli nie wykonujesz takiego zawodu jak pielęgniarka, nauczyciel, terapeuta czy pracownik opieki społecznej.

Jeśli bardzo angażujesz się w swoją pracę, sukcesy  i porażki jakie w niej odnosisz traktujesz osobiście, ponadto jesteś ambitna i starasz się spełniać wszystkie, nawet te mało realistyczne oczekiwania przełożonych, czy współpracowników. I im bardziej „podpaliłaś się” na początku, tym łatwiej o pojawienie się u Ciebie takich symptomów jak: zmęczenie, bezsenność, irytacja, poczucie bezsensu podejmowanego wysiłku.

Na wypalenie narażone są osoby, dla których praca jest ważnym aspektem życia i koncentrują się na niej, lekceważąc, bądź poświęcając inne sfery, dochodzi wówczas do zaburzenia równowagi i wtedy łatwiej o wypalenie.

„Nie możesz się wypalić, jeśli nigdy nie płonąłeś” 
Jeff Schmidt

 

Po czym poznać wypalenie zawodowe

Objawy wypalenia zawodowego łatwo pomylić z innymi problemami, dlatego też łatwo je zbagatelizować.

Wg WHO, aby mówić o wypaleniu zawodowym, należy zaobserwować następujące symptomy: poczucie wyczerpania, negatywny stosunek lub cynizm, zmniejszenie efektywności.

Sprawdź, czy w codziennym funkcjonowaniu pojawiają się u Ciebie poniższe sygnały:

 

W sferze fizjologicznej:
  • Ciągłe zmęczenie, wręcz wyczerpanie
  • Bóle głowy, żołądka, podwyższone ciśnienie
  • Bezsenność
  • Spadek odporności i podatność na infekcje

 

W sferze emocjonalnej:
  • Przygnębienie
  • Zmienność nastrojów, łatwe wpadanie w złość
  • Poczucie bezradności
  • Obniżona samoocena, brak wiary we własne kompetencje
  • Uczucie zawodu wobec samego siebie
  • Złość i niechęć
  • Poczucie winy i krzywdy
  • Przeżywanie lęków o przyszłość i stabilność pracy

 

W sferze zachowań:
  • Izolacja, wycofanie się, unikanie kontaktów (przekładanie terminów spotkań, nieodbieranie telefonów)
  • Rezygnacja z dotąd cieszących aktywności i pasji
  • Absencja
  • Obojętność albo cynizm wobec klientów i/lub współpracowników
  • Zmniejszenie efektywności pracy
  • Uleganie wypadkom
  • Złe zarządzanie czasem

 

Według Maslach, aby odróżnić wypalenie zawodowe od chociażby zmęczenia wynikającego ze złej organizacji pracy, nadmiaru obowiązków czy depresji, muszą wystąpić 3 czynniki:

wyczerpanie emocjonalne, które objawia się m.in. stałym napięciem psychofizycznym, różnego rodzaju symptomami psychosomatycznymi  jak bóle głowy, problemy gastryczne, częste przeziębienia, ale też ogólną drażliwością, pesymizmem, zniechęceniem nie tylko do pracy

depersonalizacja – wiąże się z obojętnością na potrzeby innych pracowników, poczuciem bezsensu i cynizmem, obwinianiem klientów za niepowodzenia, skracaniem czasu kontaktu, zwiększaniem dystansu

obniżone poczucie dokonań własnych – kiedy to efekty pracy nie są zadowalające, spada poczucie kompetencji i skuteczności, w ślad za tym idzie zniechęcenie do podejmowania kolejnych wyzwań, przez co faktycznie praca może zostać negatywnie oceniona – łatwo popaść w błędne koło.

 

Jak możesz sobie pomóc?

Jak zwykle istotna jest profilaktyka, by nie dopuścić do wypalenia. Czyli jak zwykle umiar i dbanie o balans w różnych dziedzinach życia.

Banalna sprawa, ale niezwykle istotne jest odpoczywanie w pracy i po pracy, ale też na urlopie.

  • rób sobie przerwy w pracy co około 90 minut

 

  • pamiętaj, aby jeść (nie chodzi o obsesyjnie zdrowe odżywianie, ale posiłki, które są niezbędne do właściwego funkcjonowania)

 

  • dbaj o regenerujący sen – jeśli pomagają Ci drzemki, to z nich korzystaj

 

  • wykorzystaj przysługujący Ci urlop nawet jeśli nie zamierzasz nigdzie wyjechać, nie odkładaj życia i odpoczynku na później

 

  • naucz się odmawiać i delegować zadania

 

 

 

  • nie stroń od aktywności fizycznej

 

 

Jak sama widzisz, eksperci nie polecają nic odkrywczego.

Ponieważ nie wiem, co u Ciebie się sprawdza, sama musisz sobie odpowiedzieć na kilka pytań:

  • co jest dla mnie ważne?

 

  • jak mogę odpocząć?

 

  • co daje mi moja praca?

 

  • co mi przeszkadza w pracy?

 

  • co mogę zmienić: w nastawieniu, w organizacji pracy, w relacjach z szefem, z współpracownikami, z klientami , może po prostu firmę?

 

  • co mogę odpuścić, z czego mogę zrezygnować?

 

  • co mogę zrobić w pierwszej kolejności?

 

Zastanów się, czy podpisujesz się pod powiedzeniem:

„Jeśli ktoś proponuje Ci miejsce w rakiecie lecącej w kosmos, to do niej wsiadasz”

Czy podejmujesz się kolejnych wyzwań, niezależnie od tego, czy masz zasoby w postaci kompetencji, umiejętności, energii, czasu. Nie potrafisz odmówić, boisz się, że Cię coś ominie? Obawiasz się oceny i mówisz sobie:  „co mnie nie zabije, to mnie wzmocni”? To sygnał, że wypalenie zawodowe może dopaść również Ciebie.

Warto jest podejmować wyzwania, ale czy masz świadomość ceny i czy jesteś gotowa ją zapłacić?

Miłego dnia

Gracjana

 

PS. Jeśli potrzebujesz podyskutować na temat równowagi w Twoim życiu zapraszam do grupy Work Life Balance w praktyce na Facebooku

 

 

Co dla Ciebie znaczy kariera?

Aby odpowiedzieć na pytanie, co znaczy kariera, nie wystarczy podać definicji ze Słownika Języka Polskiego. Aczkolwiek chętnie posłużę się Wikipedią, która podaje, że:


Kariera to droga profesjonalnego rozwoju, którą człowiek ma zamiar przejść w swym zawodowym życiu. Rozumienie tego pojęcia jest zawsze bardzo subiektywne, co nie jest błędem, gdyż każdy ma prawo do innego spojrzenia na karierę ponieważ każdy chciałby co innego w swym życiu zawodowym osiągnąć.

Definicja ta wpisuje się w to, co chcę dziś napisać. Wielu osób chce „zrobić karierę”. Pytam ich wtedy, co to dla nich znaczy i po co chcą zrobić karierę? Odpowiedzi, jakie słyszę, są za każdym razem inne i czasem bardzo zaskakujące. Nie zawsze bowiem chodzi o pięcie się po szczeblach.

Jak można rozumieć karierę:

Poniżej kilka znaczeń. Czy odnajdujesz w nich swoją definicję?:

  • zdobywanie kolejnych etapów na ścieżce kariery, coraz wyższej pozycji w hierarchii stanowisk
  • osiągania coraz wyższego poziomu profesjonalizmu danym zawodzie lub dziedzinie
  • osiąganie sukcesu w danej dziedzinie
  • zdobywanie różnych doświadczeń zawodowych
  • przebieg pracy zawodowej na przestrzeni życia
  • zdobywanie różnych doświadczeń i pełnienie różnych ról nie tylko zawodowych

Typy karier:

Richard Bolles, autor słynnego bestsellerowego podręcznika na osób projektujących karierę i poszukujących pracy „Jakiego koloru jest twój spadochron?” wyróżnia następujące typy kariery:

  • Kariera jako wyścig – osoby, które w ten sposób postrzegają karierę, traktują obszar pracy zawodowej jako pole do rywalizacji. W związku z tym potrzebują aktywności, ciągłego pobudzenia, wyzwań i podejmowania ryzyka. Motywuje ich potrzeba osiągnięć, ambicja, chęć zdobycia autorytetu i władzy.
  • Kariera jako galopujący koń – ten typ kariery spotyka się z zainteresowaniem osób, które czerpią przyjemność w wykonywanej przez siebie pracy. O ile dla osób z pierwszej grupy ważna jest wygrana w wyścigu, o tyle dla osób z drugiej grupy liczy się sam udział w nim i galop. Zatem ważna dla nich jest satysfakcja z pracy, możliwość rozwoju, przekraczania własnych granic, chęć doskonalenie, bycia coraz lepszym – niekoniecznie lepszym od innych.
  • Kariera jako wóz – dla osób tak rozumiejących karierę najważniejsze jest, co ich praca wnosi w życie innych, jaki jest jej ostateczny efekt. Energię czerpią z podejmowania działań, które odzwierciedlają ich wartości i dają możliwość stania się lepszym człowiekiem. Zatem biorąc udział w wyścigu, nie chodzi im o wygraną ani sam galop, ale o to, co dostarczą w wozie, który ciągną. Im bardziej ich praca służy innym, tym większą czerpią z niej satysfakcję.

Kariera jako wartość

Sama muszę przyznać, że kariera pojmowana jako sukces, władza, kolejne szczeble nigdy nie była moim priorytetem. Zawsze jednak ważna była praca. A dlaczego? ? Bo daje satysfakcję, sprawia, że czuję się pomocna ( a lubię czuć się pomocna) i oczywiście pozwala mi żyć na określonym poziomie. Praca jest integralną częścią mojego życia – równie ważną jak inne obszary. Być może dlatego kariera jako pewna linia, ciąg stanowisk, pięcie się po drabinie, kojarzyła mi się z koniecznością poniesienia strat w innych dziedzinach życia.

Oczywiście kariera może być wartością. Jakkolwiek rozumiana. Jednak co, jeśli ktoś, kto osiągnął szczyt tradycyjnie pojmowanej kariery, a więc wspiął się możliwie wysoko po szczeblach stanowisk i nie czuje się człowiekiem sukcesu? Może dlatego, że to nie te szczeble, nie władza, nie kontrola są dla niego wartościami, ale np. nawiązywanie głębokich relacji, ale to mu się nie udało w przebiegu swojej kariery, bo był zajęty awansowaniem, a nie budowaniem relacji.

Dlatego tak często podkreślam, by wiedzieć, co jest dla Ciebie ważne.

Niemniej istotne jest odpowiedzieć sobie na pytanie: Co dla mnie znaczy kariera?

„Prawdziwą karierę robi ten, kto umie z zawodowej części życia uczynić wartość, a nie obszar poświęceń”

Dariusz Duma

Kariera, czy życie, a może kariera w życiu

Jeszcze do niedawna ścieżki karier w firmach opisywały krok po kroku postęp i głównie pięcie się na kolejne poziomy hierarchii stanowisk. Takie ścieżki mają dziś szanse powodzenia tam, gdzie liczy się stabilność zatrudnienia. Jednak zmiany na rynku pracy wymusiły także zmiany w kształtowaniu ścieżek karier.  Możliwość pięcia się w górę w ramach jednego działu wciąż jest ważne. Jednak coraz częściej istotne jest także zdobywanie innych doświadczeń, umiejętności, ale też możliwość godzenia pracy z życiem prywatnym.

Kiedyś kariera mocno łączyła się z poświęceniem innych dziedzin życia. Dziś zarówno mężczyźni, jak i kobiety chcą większej równowagi pomiędzy życiem zawodowym a prywatnym. Co za tym idzie, szukają pracy umożliwiającej elastyczne podejście do jednych i drugich obowiązków. Pracy, która jest częścią życia. Nie takiej, która wypełnia całe życie i nie pozostawia miejsca i sił na nic poza nią.

„Planujemy styl życia,  nie karierę”

Tim Ferris

Zmiany na rynku pracy i w podejściu do kariery

Według danych statystycznych pięćdziesiąt lat temu przeciętny okres zatrudnienia na jednym stanowisku w firmie wynosił ponad 23 lata . Obecnie zmniejszył się niemal ośmiokrotnie – do 3,5 roku. Oznacza to, że dzisiejsi dwudziestolatkowie w czasie swej kariery zawodowej zmienią pracę nawet 15 razy.

Kiedyś uczono mnie, by zwracać uwagę podczas rekrutacji, by nie zatrudniać tzw. skoczków. Kandydatów często zamieniających pracodawcę oceniano jako nielojalnych, niegodnych zaufania, niekonsekwentnych. Tymczasem dziś naturalne wydaje się, że cykl pracy u jednego pracodawcy wygląda następująco:

Najpierw inwestujemy swój czas, energię, zasoby, umiejętności w nową pracę. Następnie zdobywamy doświadczenie, nowe umiejętności, aż w końcu poziom tychże przekroczy ten, który jest wymagany na danym stanowisku. Jeśli firma nie ma pracownikowi nic do zaoferowania, to jak długo będzie on chciał pracować w tym samym miejscu, poniżej swoich kompetencji, możliwości i ambicji?

Dlatego nie zdziw się, gdy rekruter zapyta Cię, dlaczego pracujesz na tym samym stanowisku, w tym samym miejscu skoro jesteś tak dobra?

Dziś coraz częściej pracownik nie tyle szczyci się lojalnością wobec pracodawcy, co buduje swoją markę. Spójrz choćby na portale typu Goldenline, czy Linkedin, na których tworzymy swoje profile i chcemy być postrzegani jako profesjonaliści, eksperci w swych dziedzinach.

Coraz częściej mówi się o karierze bez granic, która zakłada:

  • dużą mobilność,
  • budowanie własnej wartości rynkowej, liczącej się poza miejscem aktualnego zatrudniania
  • zanikanie granic między obszarem aktywności zawodowej a sfera życia osobistego i rodzinnego
  • networking i zdobywanie zatrudnienia poprzez polecenia, a nie na drodze tradycyjnej rekrutacji

Zatem coraz częściej kariera to nie praca dla jednego pracodawcy i pięcie się po szczeblach w hierarchii stanowisk, a zatem niekoniecznie zatrudnienie na etat, nie tylko dla jednego pracodawcy, czy w jednym miejscu.

Człowiek sukcesu – Kto robi karierę?

Kim zatem jest człowiek sukcesu, jeśli nie ten, kto zdobył szczyt?

Aby uznać karierę za satysfakcjonującą dobrze byłoby, by spełniała poniższe kryteria:

  • Zadowolenie z pracy, z zakresu wykonywanych obowiązków
  • Energia i chęć do pracy
  • Umiejętność zarażania swoja pasją
  • Zgodność pracy zawodowej z zainteresowaniami, wartościami
  • Otwartość na nowe doświadczenie, chęć doskonalenia
  • Dzielenie się swoimi doświadczeniami i wiedzą z innymi
  • Ogólne zadowolenie z życia

Co za tym idzie karierę robi ten, kto jest zadowolony z tego, czym się zajmuje. Nieistotne, czy wychowuje dzieci, traktuje etat jako bufor bezpieczeństwa, a pasję realizuje na innej płaszczyźnie, czy działa na własny rachunek.

Każdy z nas robi karierę

Śmiało można powiedzieć, że dziś karierę robi każdy. Aktualnie jesteś odpowiedzialna za swoją karierę jeszcze bardziej. Dlatego zasadnym jest pytanie czy np. w imię bycia konsekwentną i za cenę utraty work life balance tkwisz w miejscu, które Ci z równych względów nie odpowiada, ale daje stabilizację i poczucie spójnej kariery. Oczywiście jeśli to są Twoje priorytety, to tak trzymaj. Jeśli jednak nie, to popatrz na swoją karierę szerzej. Wszystko, co robisz na przestrzeni życia składa się na Twoją karierę. Urlop wychowawczy, wyprawa dookoła świata to de facto nie przerwy w karierze, a pewne jej etapy.

A co dla Ciebie znaczy kariera?

Miłego dnia

Gracjana

 

PS. Jeśli potrzebujesz podyskutować na temat równowagi w Twoim życiu zapraszam do grupy Work Life Balance w praktyce na Facebooku

W wolnej chwili

Co robię w wolnej chwili…

Jem, rozmyślam, planuję, nic nie robię…

 

Ostatnio musiałam poprosić koleżankę w kadrach o sprawdzenie kilku rzeczy, ale że sprawa nie była pilna, to zaznaczyłam to, pisząc, żeby dała mi znać w wolnej chwili…

Sama się za głowę złapałam, gdyż na mnie ten zwrot działa jak płachta na byka. Uważam, że jest najgorszym sortem korpomowy, choć nie anglojęzycznym.

Dlaczego korpomowy? Bo jakoś w życiu prywatnym nikt mi wolnej chwili nie zabiera…no chyba że kurier, który pomylił adresy 🙂 .

W ciągu pracy niestety wolne chwile to najczęściej towar deficytowy, a jeśli się już zdarzą to na łyk zimnej, a może właśnie ciepłej kawy lub przekąskę (choć to zazwyczaj i tak w trakcie odpowiadania na maile), na wyjście do toalety lub po prostu oddech, a nie na sprawdzanie, wysyłanie, przygotowywanie, bo w wolnej chwili mam wolną chwilę dla siebie, a nie dla Ciebie 😉 , bo wtedy wolna chwila staje się zajętą.

 

Planuj wolne chwile

Tym przydługim wstępem chciałabym zwrócić uwagę na to, żeby nawet w bardzo napiętym grafiku uwzględniać czas dla siebie.

W polskiej firmowej rzeczywistości zazwyczaj jest tak, że jeśli nie stukasz w klawiaturę, nie wisisz na telefonie lub nie uczestniczysz w spotkaniu i nie masz zawalonego kalendarza w outlooku, to nie pracujesz i można Ci robić „wrzutki”.

Dlatego dziś wskazówka dla osób pracujących z udostępnionym kalendarzem.

Jeśli musisz popracować nad czymś koncepcyjnie i potrzebujesz do tego spokoju, to planuj to w kalendarzu. Nieważne co wpiszesz, bo najczęściej osoba próbująca Ci wrzucić w tym czasie np. spotkanie, będzie widziała, że dany termin masz zajęty i mało prawdopodobne, by wnikała dlaczego (jeśli będzie miała pilną i ważną sprawę to zadzwoni), ale na wypadek kogoś dociekliwego lepiej niech to będzie choćby spotkanie. Ja wpisywałam sobie nazwę projektu, nad którym zamierzałam pomyśleć „w wolnej chwili”.

Inny aspekt to dbanie dosłownie o potrzeby fizjologiczne, w tym po prostu odpoczynek!

Jeśli podobnie do mnie masz tendencje, by tracić poczucie czasu, jeśli jesteś czymś zajęta, to polecam pracę w blokach ( u mnie sprawdzają się 30 minutowe) i przypomnienia w telefonie co dwie godziny, że trzeba zjeść lub napić się czegoś 🙂 Wtedy wiem, że zadbałam o siebie i dałam sobie chwilę na oddech.

 

Nie mam wolnej chwili

No właśnie. Być może należysz do osób, które planowanie uważają za odzieranie rzeczywistości ze spontaniczności. A może odpoczywanie traktujesz jak marnowanie czasu?

Kiedy ostatnio miałaś czas dla siebie? Nie na sprzątanie w papierach, prasowanie, sprawdzanie czegoś dla innych… tylko dla siebie na zrobienie tego, co sprawia Ci przyjemność? Jeśli nie pamiętasz, to czas zacząć planować – i to planować czas wolny!

 

Miłego czasu wolnego

Gracjana

 

PS.  Jeśli potrzebujesz podyskutować na temat równowagi w Twoim życiu zapraszam do grupy Work Life Balance w praktyce na Facebooku