Dyktatura szczęścia cz. 2. Czyli o jakie szczęście Ci chodzi?

W poprzedniej części mogłaś przeczytać o tym, dlaczego usiłując być szczęśliwą, stajesz się nieszczęśliwa.

Wszechobecna dyktatura szczęścia wpędza nas w gorszy nastrój, poczucie winy i wyrzuty sumienia, bo nasze i społeczne oczekiwania nie mają szans na spełnienie.

 

Co to znaczy szczęście

Mam wrażenie, że wielu z nas myli szczęście z ekscytacją i euforią, z poszukiwaniem wrażeń. A to powoduje, że łatwo popaść  w błędne koło, bo nieustająca radość, czy idylla jest niemożliwa. Więc tym bardziej jesteśmy nieszczęśliwi, bo nie możemy być szczęśliwi w takim znaczeniu.

To myślenie przenosi się na inne dziedziny. Wszystko musi być  ekstremalne – ekstremalne przeżycia, wyjątkowa praca, super rodzina, nietuzinkowe hobby.

„Być szczęśliwym nie znaczy być zawsze radosnym ( kto to potrafi?) ani nie być radosnym nigdy: to móc takim być bez potrzeby, by nastąpiło lub zmieniło się coś decydującego”.

Andre Comte

 

Psychologowie zajmujący się kwestią szczęścia pokazują, że próbujemy je osiągać na trzy sposoby: poprzez życie przyjemne, życie dobre lub życie sensowne.

Wybierając pierwszą drogę, skazujemy się na „nieszczęście”, gdyż liczymy, że sama przyjemność doprowadzi nas do celu. Tymczasem cytując klasyka „w życiu piękne są tylko chwile”. Zatem te przyjemności przemijają albo szybko się do nich przyzwyczajamy. Gdy pragniesz czekolady i zjesz całą tabliczkę, to czy zjedzenie następnej będzie dla Ciebie równie przyjemne, jak pierwszy kęs? Nie znaczy to jednak, że nie warto dostarczać sobie okazji do odczuwania pozytywnych emocji. Sama namawiam Cię w postach, by robić więcej tego, co sprawia Ci przyjemność.

Z kolei życie dobre zakłada zaangażowanie  i polega na tym, by wykorzystać swoje talenty i swój potencjał w rożnych dziedzinach: w pracy, w rodzicielstwie, przyjaźni etc. Ale żeby to zrobić, najpierw trzeba te talenty, czy predyspozycje poznać. A to wiąże się z pracą nad sobą albo odwagą robienia tego, w czym jesteśmy dobrzy, a nie tego, czego się od nas oczekuje.  Życie zaangażowane pozwala Ci czuć, że czas się nie liczy. Jesteś w stanie odczuwać ten słynny „flow”.

Ostatnia droga do szczęścia prowadzi przez czynienie dobra dla innych przy wykorzystaniu swoich talentów. Nie każdy ma szansę wykonywać pracę, która jest dosłownie służbą dla innych.

Co zatem robić, kiedy daleko Ci od szczęścia? Z pewnością nie silić się na nie. Przetrwać smutek, zaangażować się w coś sensownego.

 

Dyktatura szczęścia a życiowa równowaga

Szczęście często utożsamiamy z nieustającą radością czy wręcz ekscytacją. Podobnie równowagę mylimy z poczuciem szczęścia, licznymi pozytywnymi wrażeniami.

Tymczasem i nuda jest niezbędna do równowagi, po to by …sprawdzić czy na pewno biegniemy w dobrym kierunku. By przekonać się, co jest dla nas dobre, a co nam nie służy.

Zapewne każdy (?)  z nas ma swoją definicję szczęścia i wizję życiowej równowagi. Niemniej jednak ta równowaga to nic innego jak proporcje pomiędzy tym, co przyczynia się do naszego poczucia szczęścia, a tym, co czyni nas nieszczęśliwymi. I wreszcie umiejętność radzenia sobie z trudnymi sytuacjami.

 

O jakie szczęście Ci chodzi?

Wracam zatem do pytania: co konkretnie dla Ciebie oznacza być szczęśliwą? Co to znaczy być szczęśliwą na co dzień?

Spróbuj odpowiedzieć na to pytanie. Spróbuj opisać swój dobry dzień, dobry weekend.

Czy na pewno masz siłę i ochotę spędzać każdy weekend na imprezie albo skacząc na bungee, czy w inny sposób eksploatując siebie? A może lubisz po prostu spotkać się z przyjaciółmi albo wypić wino z mężem i obejrzeć film. Albo posłać dzieci do dziadków i zaszyć się z książką, a latem pojechać po prostu do lasu?

Jeśli już wiesz, co lubisz, co sprawia Ci przyjemność to sprawdź, jak często to robisz? Zastanów się, co pomogłoby Ci, byś mogła to robić częściej? Dowiedz się, w czym jesteś dobra, do jakich zadań jesteś stworzona i działaj. Zwłaszcza jeśli ma to głębszy sens także dla innych. Być może szczęście, o które Ci chodzi jest na wyciągnięcie ręki…

Miłego dnia

Gracjana

Dyktatura szczęścia cz.1 Czyli dlaczego usiłując być szczęśliwą, stajesz się nieszczęśliwa?

Czy nie towarzyszy Ci ostatnio poczucie, że dosięga nas dyktatura szczęścia?

Bombardują nas poradniki i artykuły o tym, jak być szczęśliwym, jak wychować szczęśliwe dziecko, jak pomóc szczęściu itp. Sama poruszam ten temat na blogu, choćby w postach: „Chcesz być szczęśliwy, to bądź i rób to, co sprawia Ci przyjemność”.  „Co wspólnego ze sobą mają życiowa równowaga i poczucie szczęścia”. „Szczęśliwi rodzice, wychowują szczęśliwe dzieci”

Czy i Ty chciałabyś być szczęśliwa, a wciąż nie jesteś?

A czy odpowiedziałaś sobie kiedykolwiek na pytanie: co konkretnie dla Ciebie oznacza być szczęśliwą i czego potrzebujesz, by nią być?

 

Dlaczego usiłując być szczęśliwą, stajesz się nieszczęśliwa?

„Zadaj sobie pytanie, czy jesteś szczęśliwy, a natychmiast przestaniesz nim być”

Stuart Mill

 

Dziś „bycie szczęśliwym” i „pozytywnie nastawionym” to kolejny cel i presja.

Tymczasem  badania pokazują, że smutni czują się winni, że odczuwają smutek. Ponieważ smutek postrzegany jest jako słabość.  Skoro czuję smutek, a wokół są sami szczęśliwi,  to z mną jest coś nie tak. B. Bastian* ze współpracownikami pokazali, że im bardziej ludzie mają przekonanie, że inni oczekują od nich, by nie odczuwali negatywnych emocji, tym częściej i intensywniej je odczuwali.

Te wnioski wpisują się w rzeczywistość młodych rodziców, zwłaszcza mam. Oczekiwania społeczne często przerastają ich możliwości. W końcu mają być szczęśliwe, nie powinny okazywać złości, ani smutku. A wobec codziennych trudów rodzicielstwa permanentne szczęście bez złości i smutku jest niemożliwe. To prowadzi do wyrzutów sumienia i pogorszenia samooceny i samopoczucia, skrajnie do depresji.

Być może stąd wynika fakt, że w krajach takich jak Dania, czy Islandia, które przodują w rankingach najbardziej  szczęśliwych państw, jest taki duży odsetek samobójstw, co pokazują wyniki analiz M.C Daly i in.** Tam, gdzie „wszyscy” są szczęśliwi, ci którzy nie są, jeszcze mocniej odczuwają swoje „niedostosowanie” do otoczenia i okoliczności.

Jeszcze inne badanie tym razem odnośnie skuteczności afirmacji przeprowadzili Joanne Wood wraz z Elaine Perunovic i Johnem Lee – w całości dostępne pod tym linkiem. Okazało się, że powtarzanie mantry w stylu „jestem wspaniałą osobą” dla osób z niskim poczuciem wartości ma wręcz odwrotny efekt. Badacze argumentują to tym, że badani czują rozdźwięk między tym, co powtarzają, a tym, co wiedzą na swój temat, co pogłębia poczucie dyskomfortu. Tym samym zamiast poprawić sobie samopoczucie,­­ osoby z niską samooceną i negatywnymi przekonaniami na swój temat, czuły się jeszcze gorzej niż przed przystąpieniem do badania.

Myślę, że podobny rozdźwięk muszą odczuwać osoby kreujące się w sieci na szczęśliwe, podczas gdy przygniata je codzienna rzeczywistość.

Silenie się na bycie szczęśliwym może okazać się zgubne. Dyktatura szczęścia skazuje nas na klęskę.

„Problem w tym, że świat przerobił „dobrostan” w kolejny cel, do którego wszyscy „powinni” dążyć, ale osiągnąć go mogą tak naprawdę tylko ludzie mający czas, pieniądze, nianie, jachty i numer telefonu do Oprah Winfrey”.

Emily i Amelia Nagosky

 

Keep smiling, never give up

Nie da się być uśmiechniętym non stop. Nie ma stanu idealnej, nieprzerwanej harmonii. Wpadamy w pułapkę myślenia, że stosując te wszystkie rady, jak być szczęśliwym, jesteśmy w stanie osiągnąć szczęście. Tymczasem  często nie ma fizycznej  ani psychicznej możliwości zastosować się do tychże i nie ma to nic wspólnego z tzw. silną wolą. A to, że nie osiągamy tego, co jest niby w zasięgu ręki, sprawia, że zamiast szczęścia i satysfakcji, czujemy  frustrację albo przygnębienie i rozczarowanie.

 

Pozytywne myślenie nas unieszczęśliwia

Nawiązując do powyższych badań warto dodać, że myślenie w stylu „ musi być dobrze”, „wystarczy, że czegoś bardzo chcesz”, może być zgubne. Wymagając  od siebie tylko pozytywnych myśli i uczuć skazujemy się na porażkę. Oczekując idealnej przyszłości, w której nic złego nie może nas spotkać (zwłaszcza dlatego, że nie dopuszczamy czarnych scenariuszy) pogłębia uczucie frustracji, bo… nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem, nie wszystko zależy od nas, nie na wszystko mamy wpływ. Rozczarowanie wynikające z tego, jak wygląda rzeczywistość w stosunku do tego, czego oczekiwaliśmy, nie pozwala nam czuć się szczęśliwymi.

 

Dlaczego  dążąc do szczęścia nie możesz go osiągnąć?

Jak często rozpamiętujesz swoje błędy?  Albo jak często martwisz się czymś na zapas? Zobacz, jak długo ćwiczyłaś się w umiejętności negatywnego myślenia. Nie spodziewaj się, że myślenie pozytywne przyjdzie od ręki. Nie wystarczy postanowić: „od jutra będę szczęśliwa”.

W tym sensie „ćwiczenie w odczuwaniu szczęścia”  jest jak ćwiczenie mięśni ciała. Nie wystarczy pomyśleć chcę schudnąć. Trzeba się podjąć konkretne kroki. Niektórzy zalecają np. przez 21 dni każdego wieczora przypominać sobie miłe, przyjemne, korzystne sytuacje. To uczy mózg skupiać się na pozytywach. Innym sposobem jest nawyk napisania pozytywnej wiadomości zaraz po otworzeniu skrzynki mailowej.

Patrząc globalnie, bardziej namacalne i widoczne jest nieszczęście. To jest nasze ewolucyjne uwarunkowanie. To prawda! Jednak ile z tych nieszczęść jest tylko w naszej głowie?!

Ponadto zbyt często skupiamy się na tym, czego nam brakuje do szczęścia.  Albo czekamy na lepsze czasy albo na wojnę, żeby zacząć doceniać to, co jest. Łudzimy się też, że dopiero gdy coś przepracujemy, coś zdobędziemy, to osiągniemy stan szczęścia. A kiedy już plan zrealizujemy, okazuje się, że to wciąż za mało. Nie umiemy powiedzieć: wystarczy. Albo życie może przynieść kolejne nieoczekiwane wydarzenia, które mogą zmącić nasz spokój.

Dziś zostawiam Cię z pytaniem, czy poddajesz się dyktaturze szczęścia?

Następnym razem zastanowimy się o jakie szczęście nam chodzi – już teraz zapraszam na ciąg dalszy

Miłego dnia

Gracjana

 

PS. Jeśli potrzebujesz podyskutować na temat równowagi w Twoim życiu zapraszam do grupy Work Life Balance w praktyce na Facebooku.

 

 

*Bastian B.  i in. Feeling Bad about being sad: The role of social expectancies in amplifying negative mood, “Emotion”, 2012, nr 12

** Daly M.C. Dark contrasts: The paradox of high rates of suisides In happy places, “Journal of Economic Behavior & Organization” 2011, nr 80

 

Nie czekaj na wojnę, aby zacząć doceniać to, co masz

Doceniać to, co masz to taki banał powtarzany w kółko. Jednak ostatnio jakoś mocniej do mnie dotarło, jak wiele mam i jak niewiele trzeba by lub trzeba było, żebym tego nie miała.

O kilku tygodni chodzę i cieszę się z tego, co mam, a wszystko za sprawą lektury debiutanckiej książki Wojtka Miłoszewskiego „Inwazja”. Nie jest to w żadnym wypadku recenzja ani spoiler, ale fabuła tak mocno się na mnie odbiła, że sama jestem zaskoczona, że tak mocno wciąż we mnie rezonują jej echa.

 

O co chodzi?

Wojtek Miłoszewski przedstawia swoją wizję współczesnego świata z obecnie rządzącymi Polską i Rosją i innymi mocarstwami (Francja nieaktualna, ale nie ma to znaczenia dla całości), w którym Rosja zaanektowała terytorium Ukrainy i zaatakowała Polskę.

Nie chodzi o dysputy polityczne. Chodzi o prawdopodobieństwo tej historii. Chodzi o to, że w ciągu kilku dni to, co wydawało nam się końcem świata (np. utrata pracy) przestaje mieć znaczenie. To, co wydawało się oczywistością (woda w kranie, woda do picia, żywność) przestaje nią być i musisz o nią zabiegać z narażeniem życia.

Nie wiem, czy to za sprawą doświadczenia scenarzysty, realności stworzonych przez niego postaci, czy za sprawą napływających informacji o toczących się wojnach, dyskusjach o uchodźcach, zaczęłam inaczej patrzeć na codziennie sprawy i jeszcze mocniej doceniać ich wartość.

Marnowanie jedzenia. Po raz kolejny wyrzucam przeterminowany jogurt, który zniknął gdzieś w zakamarkach lodówki. Po czym przed oczami mam bohaterów książki, którzy za ten jogurt oddaliby swoje oszczędności. Cieszę się i doceniam, że mam co jeść.

Złoszczę się na córkę, która nie chce wyjść z piaskownicy, a jest już późno, ja jestem głodna i zmęczona. Przypominam sobie wtedy, że tak nie wiele brakowało, a w ogóle nie byłoby jej na świecie.  Siadam zatem obok i przyglądam się, jak się bawi. 15 minut mnie nie zbawi, a ona się znudzi i wyjdzie sama. Cieszę się, że może bezpiecznie się bawić i nie rozpoznaje po odgłosie, jak daleko spadnie bomba.

Nie mam gdzie powiesić kolejnej sukienki. Stwierdzam, że mam za małe mieszkanie, nie mieści wszystkich tych rzeczy, które wciąż kupuję. A czy te rzeczy są mi niezbędne, czy mieszkanie na pewno jest za małe? Cieszę się, że mam dach nad głową i wygodne łóżko.

 

Doceniać to, co masz

Tak naprawdę uświadomiłam sobie, że mam ogromne szczęście, że nie muszę czekać na wojnę, czy na inne traumatyczne przeżycia, by nauczyć się doceniać tę codzienność. Niby wiem o tym od dawna, ale ostatnio weszło mi w krew zauważanie tych małych udogodnień, wygód, radości. W końcu to w tych banalnych rzeczach kryje się szczęście, o czym możesz też przeczytać tutaj.

Ze szczęściem czasem bywa tak, jak z okularami, szuka się ich, a one siedzą na nosie.”

Phil Bosman

By cieszyć się i doceniać to, co masz nie wystarczy tego postanowić. Podobnie jest, kiedy mówisz, że musisz się mniej stresować, czy mniej przejmować błahymi sprawami. To należy regularnie ćwiczyć.

Dlatego wróciłam do praktyki „trzech pozytywnych rzeczy”.

Ćwiczenie


Praktyka „trzech pozytywnych rzeczy” polega na tym, że przed zaśnięciem przypominam sobie trzy przyjemne chwile z danego dnia. Ćwiczenie to przydaje mi się szczególnie w trudnych momentach życia. Wtedy wspomnienie takich przyjemnych chwil pozwala mi złapać odrobinę dystansu i balansu.


A Ty czekasz na wojnę, czy już doceniasz to, co masz?

Miłego dnia

Gracjana

PS. Jeśli potrzebujesz podyskutować na temat równowagi w Twoim życiu zapraszam do grupy Work Life Balance w praktyce na Facebooku

Chcesz być szczęśliwy, to bądź i rób to, co sprawia Ci przyjemność

Dawno dawno temu mówiłam sobie: „Kiedyś będę szczęśliwa”.

Oczywiście to „kiedyś” było bliżej nieokreślone. Potem „kiedyś” zmieniło się w „niedługo”. Co gorsza nie wiedziałam także, co to znaczy „być szczęśliwym”. A najgorsze było to, że owo nieokreślone szczęście obwarowałam licznymi warunkami. Continue reading „Chcesz być szczęśliwy, to bądź i rób to, co sprawia Ci przyjemność”

Co wspólnego ze sobą mają życiowa równowaga i poczucie szczęścia?

Mówi się, że życiowa równowaga jest nieosiągalna – podobnie jak szczęście, ale po pierwsze, czy to jedyne co mają wspólnego? A po drugie, czy to prawda?

Zastanawiam się, co jest pierwsze, a co wtórne – poczucie szczęścia pozwala zachować zdrowy balans, czy odpowiednie balansowanie zbliża nas do szczęścia?

Czy to, że zaspokajamy swoje potrzeby, czerpiemy satysfakcję z różnych obszarów życia, daje nam szczęście. Czy może poczucie szczęścia pozwala dostrzegać złoty środek i łapać balans?

„Ze szczęściem czasem bywa tak, jak z okularami, szuka się ich, a one siedzą na nosie.”

Phil Bosman

Badania nad szczęściem

Nie byłabym sobą, gdybym nie zechciała przekonać się, co na temat szczęścia mówią jego badacze. Dlatego sięgnęłam po książkę „Zaprojektuj swoje szczęście” i chciałabym napisać, że sponsorem dzisiejszego wpisu jest jej autor Paul Dolan, ale niestety nikt mi nie płaci 🙂 .

Przyznam, że znalazłam w niej sporo inspiracji, jeśli chodzi o wdrażanie balansu. Odniosłam nieodparte wrażenie, że rady, jakich udziela autor, można by śmiało zamieścić w poradniku pt.: „Jak zachować  równowagę w życiu”:

  • Zmniejsz oczekiwania

 

  • Nie poświęcaj zbyt dużo uwagi na decyzję

 

  • Monotonne czynności uczyń przyjemnymi lub celowymi np. czekając w kolejce, słuchaj muzyki, ucz się nowych słówek

 

  • Próbuj nowych rzeczy

 

  • Nie rozpraszaj się, bądź skupiony na tu i teraz

 

  • Kup sobie doświadczenie, a nie gadżet

 

  • Spędzaj czas z ludźmi, których lubisz

 

  • Skończ z wielozadaniowością

 

Z licznych badań przeprowadzanych osobiście, bądź przytaczanych przez Paula Dolana wynika, że łatwiej stać się szczęśliwym, czy też dbać o balans, korzystając ze strategii małych kroków. Za to rzucanie się na głęboką wodę, usiłowanie być inną osobą, czy przyjmowanie kompletnie odmiennego stylu życia, nie wychodzi nam na dobre, a wręcz pogłębia rozdźwięk pomiędzy oczekiwaniami a rzeczywistością. Podzielam to podejście i tym bardziej zachęcam do odwiedzenia mojego fanpage’a, gdzie w każdy poniedziałek znajdziesz inspirację do wykonania małego kroku w kierunku większej równowagi.

Wracając do badań Dolana. Twierdzi on też, że poczucie szczęście rodzi się nawet nie tyle z tego, co myślisz, ale z tego, co robisz. A im więcej przyjemnych aktywności, tym większe poczucie szczęście. Czy to nie oczywiste, czy potrzeba na to tylu badań 🙂 .

Mam dobrą wiadomość. Nie zasypię Cię licznymi wynikami badań z książki, jednak warto wspomnieć o jednym z nich. Pytano w nim, czego żałują studenci jeśli chodzi o to, jak spędzili ostatnie ferie zimowe oraz absolwentów tej samej uczelni, ale pytanie dotyczyło ich ferii sprzed czterdziestu lat.

Studenci żałowali, że nie pracowali ciężej, z kolei absolwenci, że nie bawili się lepiej 🙂 .

Stąd wniosek, że warto dbać o równowagę pomiędzy działaniami celowymi a przyjemnymi, patrząc z perspektywy całego swojego życia.

„Nie chcę pod koniec życia stwierdzić, że przeżyłam tylko jego długość. Chcę przeżyć też pełną jego szerokość.”

Diane Ackerman

Tu przychodzi mi na myśl jedno z coachinowych ćwiczeń.


W wersji cięższej  – wyobraź sobie własny pogrzeb, ewentualnie ostatni dzień życia ( w końcu to post o szczęściu 🙂 )

W wersji lżejszej – osiemdziesiąte urodziny i odpowiedz na pytania patrząc wstecz na swoje życie:

  • Co mówią o Tobie inni?
  • Co wniosłeś do ich życia?
  • Z czego jesteś dumny i zadowolony?
  • Czego żałujesz?

Żeby było jasne. Nie namawiam nikogo do rzucania pracy, czy dotychczasowego życia. Ale namawiam do spojrzenia na swoje życie z lotu ptaka, by sprawdzić z trochę wyższego poziomu, co się naprawdę liczy: czy kolejny obowiązek typu prasowanie, czy może jednak godzina prawdziwie szczerej rozmowy albo beztroskiej zabawy.

 

Co wspólnego mają równowaga i szczęście?

Ale oczywistym jest też, że nie samymi przyjemnościami człowiek żyje i musi czasem zrobić coś, co niekoniecznie sprawia mu przyjemność.  Ale jeśli to ma jakiś cel, to również wpływa na poczucie szczęście.

Jaka konkluzja z tego płynie?

Chcesz być szczęśliwy, to rób to, co sprawia Ci przyjemność i ma cel.

 

A jak to się ma do równowagi?

Otóż dbanie o równowagę wiąże się z dbaniem o obszary, na których nam najbardziej zależy. Dla jednych to będzie praca, dla innych rozwój duchowy, dla kogoś innego relacje w rodzinie, jeszcze dla kogoś jego pasja. Jeśli przyjrzymy się temu, jakie konkretnie działania kryją się pod tym, możemy sprawdzić, czy są one przyjemne, czy celowe albo spełniają oba kryteria.

Np. dla kogoś pasją są podróże. Jak to się mówi –  chodzi do pracy, która może nie jest jego wymarzoną, ale zarabia w niej wystarczająco, by np. dwa razy w roku wybrać się na zagraniczną wyprawę. Także nawet jeśli same obowiązki nie należą do przyjemnych, to jednak ich wypełnianie ma nadrzędny cel – zapewnić fundusze na wyjazdy.

Z kolei jeśli ktoś łączy swoje upodobanie do podróży z pracą – np. jest przewodnikiem albo organizuje wycieczki, rejsy i dzięki temu robi to, co jest jednocześnie przyjemne i celowe. Nie łudźmy się jednak, że i taka osoba nie musi wykonywać obowiązków, których nie dość, że nie lubi, to nie widzi ich sensu. Ale tu z pomocą przychodzi rada pan Dolana ( no jak nic powinien mi zapłacić za reklamę 🙂 ), by czynić aktywności przyjemnymi lub celowymi. To wiąże się trochę z przeramowaniem, o którym pisałam tutaj. Więc jeśli np. nasz podróżnik nie lubi rozliczać się z fiskusem i nie widzi w  tym sensu, to raczej tego nie uprzyjemni, ale może pomyśleć sobie  – dobrze, że dzięki moim podatkom funkcjonuje opcja rozliczania się przez Internet 🙂 .

 

Także jak widać nie ma idealnej równowagi, jaki i stanu permanentnego szczęścia. Ważne by balansować między tym co mniej lub bardziej przyjemne i małymi krokami zmierzać ku większemu poczuciu np work life balance.

 

Spójność

 „Szczęście występuje, gdy to co myślisz, to co mówisz i to co robisz, jest w harmonii”.

Mahatma Gandhi

Myśl ta sugeruje nam, że spójność i autentyczność prowadzą do szczęścia.  A moim skromnym zdaniem faktycznie te dwie wartości sprawiają, że możemy żyć w zgodzie ze sobą, czyli kierować się w myśli, w mowie i w czynie swoimi wartościami – a to jest życie w harmonii…

 

A czy dla Ciebie równowaga i szczęście mają ze sobą coś wspólnego?

 

Miłego dnia

Gracjana

 

PS Jeśli potrzebujesz podyskutować na temat równowagi w Twoim życiu zapraszam do Work Life Balance w praktyce na Facebooku

Szczęśliwi rodzice wychowują szczęśliwe dzieci

Czego najbardziej na świecie pragną rodzice dla swoich dzieci?  SZCZĘŚCIA

A czy ktoś, kto nie jest szczęśliwy może wychować szczęśliwe dzieci?

Czy sami niezależnie od tego, czy jesteśmy rodzicami, czy nie, wiemy, co dla nas znaczy być szczęśliwym? No i czy umiemy tacy być?

Do refleksji na ten temat skłania mnie oczywiście zbliżający się Dzień Dziecka. Continue reading „Szczęśliwi rodzice wychowują szczęśliwe dzieci”

WORLD HAPPINESS REPORT – to nie jest kolejny post o hygge

To nie jest kolejny post o hygge. Choć tu akurat nie jestem oryginalna – sam manifest podoba mi się. Tak, jak podoba mi się nordycki filtr na zdjęciach, prostota i funkcjonalność skandynawskich mebli, skandynawskie kryminały, ale zeszłoroczna fala zachwytu nad hygge trochę wychodzi mi już bokiem. Continue reading „WORLD HAPPINESS REPORT – to nie jest kolejny post o hygge”